- 1 Jest reakcja na serię kolizji z tramwajami (53 opinie)
- 2 Pościg między autami na trzypasmówce (42 opinie)
- 3 Znów były wyścigi na al. Grunwaldzkiej (282 opinie)
- 4 108. urodziny najstarszej gdańszczanki (113 opinii)
- 5 Kto wygra wybory do Europarlamentu? (296 opinii)
- 6 Narobił zniszczeń na 16 tys. Ukradł kilkaset zł (100 opinii)
Wyjątkowe losy ofiary zabójstwa w szpitalu na Zaspie
Mężczyzną, który zginął od ciosów innego pacjenta w szpitalu na Zaspie w ubiegły piątek, był Jan Rohde, postać o niezwykle bogatym życiorysie i wieloletni opiekun cmentarza św. Franciszka na Emaus. W piątek, 17 stycznia, jego ciało spocznie na cmentarzu, o który dbał przez wiele lat.
Przypomnijmy: w nocy z czwartku na piątek w szpitalu św. Wojciecha na Zaspie doszło do tragedii. Z nieustalonych do dziś powodów jeden z pacjentów zaatakował drugiego stojakiem na kroplówki. Na skutek odniesionych obrażeń 93-letni pacjent zmarł. 61-latek, który go zaatakował, usłyszał zarzut zabójstwa oraz uszkodzenia ciała pielęgniarki. Zostanie skierowany na obserwację psychiatryczną.
Zmarłym mężczyzną był Jan Rohde, mieszkaniec Siedlec.
- Pan Jan był wieloletnim opiekunem cmentarza św. Franciszka na Emaus. To osoba z niezwykłymi zasługami dla ratowania zabytkowych nagrobków i rzeźb z likwidowanych w latach 60. gdańskich cmentarzy przy Wielkiej Alei - informuje Mirosław Koźbiał z rady dzielnicy Siedlce.
Zanim jednak Jan Rohde zajął się ratowaniem zabytków z likwidowanych gdańskich cmentarzy, wiódł niezwykle barwne i obfitujące w wyjątkowe wydarzenia życie. W Gdańsku zamieszkał w 1926 roku, a trafił tu - jak sam wspominał w artykule Wojenna tułaczka Jana Rohdego opublikowanym w Trojmiasto.pl w 2016 r. - "w pieluszkach".
Jego życie potoczyło się podobnie jak wielu Kaszubów. On sam polskiego uczył się dopiero w szkole, ale jego ojciec należał do Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku, za co po wybuchu wojny trafił do obozu.
W 1943 r. o Jana Rohdego upomniał się Wehrmacht. Trafił do południowej Francji, a następnie do Włoch.
- We Włoszech pracowałem też przy budowie bunkrów. To była miejscowość, gdzie stacjonowały niemieckie czołgi. Saper dawał mi dynamit, a ja zakładałem ładunki. Po wybuchu powstawały wnęki. Nawet do 10 metrów w głąb góry - wspominał. - Gdy zbliżali się Amerykanie, my, Polacy, złożyliśmy broń i poszliśmy do niewoli. Jeden z amerykańskich żołnierzy, kiedy byliśmy w niewoli, powiedział, że Polacy, którzy służyli wcześniej w Wehrmachcie, mogą wstępować do 2. Korpusu Polskiego. Wstąpiłem i szkoliłem się przy moździerzach.
Do Gdańska wrócił w 1947 r., początkowo trafił do obozu w Nowym Porcie. Wyciągnął go ojciec, który był stróżem na Cmentarzu Garnizonowym, przy którym mieszkała rodzina.
- Początkowo nie mogłem dostać obywatelstwa polskiego. Komuniści utrudniali mi życie. Przez rok pracowałem w fabryce, potem zostałem dozorcą na cmentarzu św. Franciszka. Lubiłem ziemię i ogrodnictwo, więc się zgłosiłem. Sadziłem drzewa, robiłem tarasy. Pracowałem też u kamieniarzy: wykuwałem litery. Za taką w marmurze płacili 2 zł, a za taką w granicie 4 zł. Nawet sto liter dziennie potrafiłem zrobić. W marmurze, bo w granicie to mniej - mówił.
Później pan Jan sam robił pomniki i hodował chryzantemy. A kiedy likwidowano cmentarze wzdłuż Wielkiej Alei, pomyślał, że warto byłoby ocalić i sprowadzić na cmentarz św. Franciszka trzy figury.
- Możecie dostać, ale transportu już nie dam - usłyszał od kierownika.
Z samochodem i dźwigiem pomógł mu kolega. Z cmentarza św. Józefa przewieźli figurę Jezusa, a z cmentarza św. Mikołaja figurę Matki Bożej. Trzecia była figura modlącej się kobiety. A potem zlikwidowali przy Wielkiej Alei cmentarze i zrobili parki.
Cała historia Jana Rohdego: Wojenna tułaczka Jana Rohdego
Teraz pan Jan spocznie wśród pomników, które przed laty ocalił. Pogrzeb Jana Rohdego odbędzie się w piątek, 17 stycznia. Msza święta zostanie odprawiona o godz. 11, w kościele św. Franciszka na Emaus. Po mszy kondukt żałobny uda się na cmentarz św. Franciszka, gdzie zmarły spocznie w otoczeniu rzeźb, o które dbał przez pół wieku.
Miejsca
Opinie (169) ponad 20 zablokowanych
-
2020-01-15 13:27
Wspaniały człowiek zginął przez głupotę i brak odpowiedzialnosci ludzi ze szpitala.
Dramat.
- 32 4
-
2020-01-15 13:19
Przykre
- 18 0
-
2020-01-15 13:16
Co za bezsensowna śmierć bohatera,straszne.
Mam nadzieję że morderca nie zostanie uznany za wariata bo wtedy uniknie kary.Ostatnimi czasy zapaść w psychiatrii owocuje ogromną epidemią niepoczytalnych i niebezpiecznych Polaków
- 34 0
-
2020-01-15 12:53
jeszcze bardziej to smutne kiedy nie ginie anonimowa osoba tylko wielki człowiek, wyrazy wspolczucia
- 34 1
-
2020-01-15 12:44
Szkoda, że ten platfus go zabił
- 35 5
-
2020-01-15 12:34
Szacuneczek się należy
- 43 0
-
2020-01-15 12:32
Dożywocie
Dla zabójcy psychopaty dożywocie. Szkoda mi Pana który tak zakończył swoje wartościowe życie.
- 65 1
-
2020-01-15 12:18
tyle lat życia
Osiągnął wiek zacny przeszedł kilka różnych okresów życia chcąc dalej ratować resztki życia w szpitalu ,a tu trafił na bandytę ,który mógł być jego synem( 61 lat) bandytę nie psychola ponieważ psychol nie powinien być leczony na takim oddziale. Dlaczego jest zakaz podania jaki lekarz kazał bandytę na ten oddział położyć . Jaki lekarz skierował bandytę do szpitala na SOR jaka była postawiona diagnoza,że tam się znalażł. Dlaczego nie ma mowy o tym kim ten bandyta był jako obywatel tylko ,że mieszkał w Sopocie i ile ma lat. CAŁE Nazwisko i foto o rozpoznania.
- 65 3
-
2020-01-15 12:16
Prokuratura musi się przyjrzeć sprawie
rzekomego niedopatrzenia się przez lekarza, że morderca sprawia zagrożenie.
Czy jakiś lekarz faktycznie to ocenił, i czy miał uprawnienia do ocenienia stanu zdrowia psychicznego pacjenta, który grozi wszystkim śmiercią?
Znając realia szpitali, już po fakcie jakiś świstek podpisał lekarz-ortopeda.- 50 5
-
2020-01-15 12:11
wędrował po świecie
szczęśliwie wrócił do Gdańska a zginął z rąk bandziora rodaka ! Potowrne naprawdę w głowie sie nie mieści że nie wiemy kto obok nas mieszka.przechodzi ....
- 98 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.