• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Fala: przyszłość czy przeżytek? Elektroniczne bilety w innych miastach

Tomasz Larczyński
5 lutego 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (832)
aktualizacja: godz. 11:01 (6 lutego 2023)
Najnowszy artykuł na ten temat Oszuści podszywają się pod system Fala
Podobne rozwiązana do systemu Fala, jaki 3 lipca ma wystartować w trójmieście i ościennych gminach, znajdziemy w innych polskich miastach. Podobne rozwiązana do systemu Fala, jaki 3 lipca ma wystartować w trójmieście i ościennych gminach, znajdziemy w innych polskich miastach.

Przedstawiciele władz Trójmiasta przy okazji promocji Fali argumentują, że w wielu miastach Polski podobne systemy działają od dawna. Czy jest to prawdą, a może mówimy tu o technologii, która przegrywa ze smartfonami? Przyjrzyjmy się zatem, z jakich elektronicznych biletów korzystają mieszkańcy innych miast.




Wolał(a)byś mieć bilet na karcie czy w telefonie?

A ściślej to przyjrzyjmy się e-portmonetce, bo to ona stanowi wspólny mianownik przytaczanych przykładów, a także serce Fali (i związanych z nią kontrowersji).

E-portmonetka to fizyczny nośnik, który możemy doładować określoną kwotą pieniędzy i użyć jej następnie do bezkontaktowego zakupu biletu jednorazowego, lub jako nośnik biletów okresowych. Tym właśnie różni się od popularnych (i o wiele tańszych w obsłudze) "kart miejskich" - na te ostatnie wgrywane są tylko przedpłacone bilety okresowe.

Z kolei w odróżnieniu od typowych czipowych kart bankowych (które jednak także mogą być nośnikiem systemu używanego w e-portmonetce - tak będzie z Falą), e-portmonetki można użyć z reguły tylko do zakupu biletów, oraz czasem do korzystania z niektórych usług komunalnych (np. bibliotek), co w teorii minimalizuje ryzyko związane z kradzieżą - ze skradzionej e-portmonetki nie można wypłacić pieniędzy czy zapłacić nią w sklepie.

Dzięki obecnemu w e-portmonetce oprogramowaniu można pokusić się o bardziej zaawansowany system taryfowy w postaci taryfy przystankowej, gdzie płaci się za każdy przejechany przystanek, czyli nie ma sztywnego progu taryfowego np. 5 czy 10 przystanków. Tę jednak funkcję mogą mieć również aplikacje na smartfony.



Przegląd przykładów zacznijmy od tego, który MZKZG podaje jako modelową historię sukcesu i główną inspirację dla Fali.

Poznań - Poznańska Karta Aglomeracyjna PEKA



System w pełni ruszył 1 lipca 2014 r., z dwumiesięcznym opóźnieniem (niektóre jego elementy działały od 2011 r., ale bez samej karty), natomiast prace nad nim trwały już od 2004 r. Oprócz e-portmonetki, nazwanej w Poznaniu tPortmonetką, dostępne były bilety papierowe, lecz w odróżnieniu od Fali nie było możliwości bezpośredniego użycia czipowych kart bankowych, które w odpowiednio zaawansowanej wersji nie były jeszcze wtedy tak powszechne.

Poznańska Elektroniczna Karta Aglomeracyjna Poznańska Elektroniczna Karta Aglomeracyjna
Uruchomienie systemu powiązano, podobnie jak w Trójmieście, z fundamentalną zmianą taryfy, bez intencji jej zasadniczego podwyższenia, choć w niektórych wariantach przejazdów cena okazała się wyższa (przede wszystkim na średnie dystanse). Wprowadzono także zróżnicowanie cen dla osób płacących podatki w Poznaniu, dla których cena biletu miesięcznego spadła o 8 zł, i dla tych spoza miasta, dla których cena... wzrosła o 8 zł.

Przede wszystkim jednak Poznań postanowił wykorzystać możliwości techniczne e-portmonetki i wprowadził prawdziwą taryfę przystankową, tj. bilet za realną liczbę przejechanych przystanków, z zasadą, że za pierwszy płaci się najwięcej (w 2014 r. było to 60 gr), a za każdy kolejny analogicznie mniej (od dziesiątego 8 gr za każdy kolejny przystanek). Równolegle utrzymano jednak taryfę czasową (ze sztywnymi progami), a więc można było - i tak jest do dziś - wybrać, czy opłaca się przejazd w systemie przystankowym, czy czasowym. Ponadto można było samodzielnie zdefiniować długość obowiązywania biletu okresowego, od 14 do 366 dni.

Wszystkie informacje o systemie Fala w Trójmieście



W pierwotnych założeniach system miał bazować - podobnie jak Fala - na pełnej walidacji przy wsiadaniu i wysiadaniu, także dla posiadaczy biletów okresowych. Ten aspekt wzbudził od razu najwięcej kontrowersji i w związku z tym w styczniu 2014 r., jeszcze przed pełnym uruchomieniem systemu, poznańska Rada Miasta po burzliwej sesji przegłosowała zniesienie tego obowiązku, a także wprowadzenie dodatkowego progu czasowego (10 min.) i ogólne niewielkie obniżenie proponowanych przez Urząd Miasta taryf.

Nawiasem mówiąc tamta sesja jasno pokazuje, że dyskusja na temat taryf, ale także technicznych wariantów funkcjonowania e-portmonetki, jest możliwa i potrzebna w szerokim gronie, podobnie, jak w takim gronie dyskutujemy o podatkach, planach zagospodarowania itp. Nie jest to kwestia, którą trzeba w nabożnym skupieniu przyjąć od namaszczonych wiedzą specjalistów, np. takich, którzy szermują absolutnie brawurowymi tezami, jakoby bilet miesięczny był "zwykle" równy 60 przejazdom (w Trójmieście byłoby to obecnie ok. 300 zł, ktoś chętny do zakupu?).

Tymczasem zaś nastał 1 lipca i na poznańskiej komunikacji wprowadzono... totalny chaos. Lista problemów, z którymi zetknęli się poznaniacy, była następująca:

  • Brak sprzedaży biletów jednorazowych
  • Zawieszanie systemu centralnego
  • Zawieszanie strony internetowej
  • Niedziałająca część czytników (około 11 proc.)
  • Brak możliwości odczytu uprawnień do ulg przy korzystaniu z tPortmonetki
  • Brak możliwości transferu zakupu dokonanego przez internet
  • Wadliwe oprogramowanie biletomatów stacjonarnych
  • Sporadyczne podwójnie liczenie przystanków w węzłach przesiadkowych
  • System nie pokazuje danych na kontach pasażerów w internecie

O tym, jak trudna była sytuacja świadczy fakt, że powyższy spis plag egipskich wziąłem nie z jakiegoś krytycznie nastawionego portalu, lecz skopiowałem niemal bez zmian z protokołu oficjalnego wystąpienia wiceprezydenta Poznania Mirosława Kruszyńskiego na jednej z kolejnych sesji poznańskiej Rady, na której musiał on tłumaczyć się przed wściekłymi radnymi z kryzysu w poznańskim transporcie publicznym.

Zamieszanie trwało do 14 lipca, gdy zakończyło się w dość radykalny sposób, a mianowicie spaleniem głównego serwera PEKA. Od tamtego czasu na kilka dni Poznań wrócił do czasów przedinternetowych i mieszkańcy musieli przeprosić się z "papierówkami".

W kolejnych tygodniach sytuacja pomału się normalizowała, lecz wbrew doniesieniom trójmiejskich włodarzy o tym, jak wielkim sukcesem okazała się PEKA, poznaniacy do dziś mają na jej temat nieco inne zdanie. Przeglądając poznańskie media naprawdę trudno znaleźć opinie jednoznacznie chwalące system, co najwyżej przyznające, że działa on poprawnie, lecz nie ułatwił w większy sposób podróżowania, może z wyjątkiem czasem faktycznie dobrze przyjętej taryfy przystankowej przy przejazdach na bardzo krótkie dystanse (czego w Fali nie będzie).

Oto przykład opinii z 2015 r., z okazji świętowania przez Poznań pierwszej rocznicy wprowadzenia systemu:

Krytyczne opinie na temat poznańskiej karty rok po jej wprowadzeniu. Krytyczne opinie na temat poznańskiej karty rok po jej wprowadzeniu.
Jak widać, poznaniacy nawet zgadzając się, że system działa, zwracają uwagę na koszty jego wprowadzenia.

Śląska Karta Usług Publicznych (Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia - GZM)



Śląska e-portmonetka zwykle znana jako ŚKUP zaczęła być projektowana w 2008 r., a wdrożono ją (podobnie jak w Poznaniu z opóźnieniem) w 2015 r. W założeniach była dość podobna do PEKA, z tym że zamiast taryfy na pojedyncze przystanki ŚKUP miał ją na pojedyncze kilometry, z najniższymi progami na 1, 2, 5 i 9 km. Najtańszy bilet, na 1 km, w momencie pisania tekstu kosztował 2 zł, na 2 km - 2,6 zł, na kolejne oczywiście cena proporcjonalnie spadała. Ponadto, zgodnie z nazwą, śląska e-portmonetka umożliwiała załatwienie kilku spraw w samorządzie - skorzystanie z biblioteki czy zapłacenie za parking.

Śląska Karta Usług Publicznych i walidator w pojeździe komunikacji miejskiej. Śląska Karta Usług Publicznych i walidator w pojeździe komunikacji miejskiej.
ŚKUP, w odróżnieniu od PEKA, wdrożono bez wielkich problemów, z jednym wyjątkiem - tu wprowadzono jednak obowiązek walidacji przy wsiadaniu i wysiadaniu. Efekt? Jak pisał mysłowicki portal itvm.pl, pasażerowie zwracali uwagę na to, że obowiązek wywołuje duży dyskomfort w korzystaniu z komunikacji - z jego powodu na każdym przystanku powoduje kolejkę oraz tłok i ścisk pasażerów przy czytniku.

KZK GOP argumentował, że obowiązek każdorazowego odbijania karty jest konieczny, gdyż dzięki temu przewoźnik zyskuje wiedzę, jak wielu pasażerów podróżuje poszczególnymi liniami.

Swoje niezadowolenie pasażerowie kierowali do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zwracając uwagę na to, że skoro mają aktywny bilet bez limitu przejazdów, obowiązek rejestracji każdej podróży nie powinien obowiązywać. Urząd przyznał rację pasażerom.

I w efekcie w 2018 r. GZM wycofała się z obowiązku "odpikiwania".

Dlaczego zaś piszę o ŚKUP w czasie przeszłym? Ano dlatego, że właśnie... przestaje działać. Sprzedaż biletów zakończono z ostatnim dniem stycznia, karty przestaną być aktywne z końcem marca. GZM uznała, że rozwiązanie jest przestarzałe, a taniej i wygodniej dla pasażerów będzie poprzestać na aplikacji w smartfonie, zaś dla osób wykluczonych cyfrowo pozostają "papierówki".

Aktualizacja: Po publikacji artykułu skontaktowali się z nami przedstawiciele Górnośląsko-Zagłębiowsko Metropolii, żeby sprostować część informacji o ŚKUP:

- Prace nad nową aplikacją i całym nowym systemem sprzedaży biletów trwają. Do czasu ich uruchomienia karty ŚKUP pozostają w użyciu, w kwestii zakupu biletów nic się nie zmienia. Karty ŚKUP nie znikną również po starcie nowego systemu. Jeśli pasażer tak zdecyduje, będzie mógł używać karty dalej, aż do końca daty jej ważności - informuje Łukasz Zych.




Częstochowska Karta Miejska



System wdrożono już w 2007 r., od 2020 r. wszystkie funkcjonalności rozszerzono na typowo w obecnej dekadzie nośniki - smartfony, smartwatche i karty bankowe.

Po wdrożeniu Częstochowskiej Karty Miejskiej zachęcano pasażerów do korzystania z niej zamiast tradycyjnych papierowych biletów. Po wdrożeniu Częstochowskiej Karty Miejskiej zachęcano pasażerów do korzystania z niej zamiast tradycyjnych papierowych biletów.
Dla użytkowników i użytkowniczek CKM przewidziano jeden specjalny bonus taryfowy - czym większą kwotą doładuje się kartę (dostępne są progi od 40 do 180 zł), tym więcej (proporcjonalnie) biletów jednorazowych można za nią kupić - wraz z kolejnymi progami cena najtańszego biletu jednorazowego, za przejazd do trzech przystanków, spada stopniowo od 2,6 zł do 2,3 zł. W drugim progu taryfowym, od trzech przystanków do końca przejazdu, jest to odpowiednio od 4 zł do 3,7 zł (to są obecne ceny).

Ciekawym aspektem jest też to, że bilet można kupić nawet mając mniej niż 2,6 zł na e-portmonetce, wystarczy mieć 5 gr - w takiej sytuacji kupujemy coś w rodzaju biletu kredytowego (ale bez odsetek) i stosowna brakująca kwota zostanie nam potrącona przy kolejnym doładowaniu.

CKM wdrożono sprawnie, lecz jeden aspekt spotkał się z miażdżącą krytyką mieszkańców. Chodziło o... tak, zgadliście - konieczność "odpikiwania" biletów okresowych.

W odróżnieniu od Górnego Śląska i Poznania MPK Częstochowa ten obowiązek do dziś jednak utrzymał - z tą różnicą, że dotyczy on "tylko" początku podróży, nie trzeba walidować wyjścia.

Olsztyńska Karta Miejska



Wprowadzona w 2015 r. wraz z powrotem tramwajów do stolicy Warmii. Umożliwia też opłaty za parkowanie. Gdy w 2022 r. miasto podwyższyło ceny biletów, w tym jednorazowych, w ramach promocji e-portmonetki pozostawiło stare ceny dla jej użytkowników.

Olsztyńska Karta Miejska Olsztyńska Karta Miejska
OKM muszą posiadać dzieci i młodzież korzystające z bezpłatnych przejazdów, po inwazji rosyjskiej na Ukrainę służyła ona także jako poświadczenie możliwości korzystania z bezpłatnych przejazdów przez uchodźców.

Zielonogórska Karta Miejska



Wprowadzona w 2013 r. Oferuje taryfę przystankową, niedostępną na "papierówce". Obecnie zaczyna się od 1 zł za dwa przystanki, następny próg to 2,6 zł za trzy do ośmiu przystanków, a za każdy kolejny powyżej nalicza 4 gr aż do maksymalnej kwoty 3 zł (tyle też kosztuje bilet papierowy).

E-bilet - Jastrzębie-Zdrój



Wprowadzony w 2015 r., początkowo borykał się z licznymi problemami zarówno przez wadliwe oprogramowanie, jak i nieczytelny interfejs. Jastrzębie wyróżnia się tym, że jako jedyne miasto w Polsce w pewnym sensie zlikwidowało papierowe bilety jednoprzejazdowe.

Jastrzębie mianowicie wprawdzie formalnie oferuje bilety papierowe, jednak ich cena jest zaporowa w stosunku do e-portmonetki - od 7 zł za jeden przejazd, podczas gdy e-bilet oferuje taryfę przystankową zaczynającą się od 2 zł za 3 przystanki. W efekcie z biletów papierowych korzystają właściwie tylko przyjezdni, i to tylko ci, którzy nie potrafią obsłużyć aplikacji w smartfonie.

Kielecka Karta Miejska



Wprowadzona w zeszłym roku, oferuje taryfę przystankową, lecz - w odróżnieniu od innych e-portmonetek - z dość sztywnymi progami (do 3, 8 i 12 przystanków). Jest jednak znacząco tańsza niż bilet papierowy - w najwyższym progu, powyżej 12 przystanków, kosztuje 3,8 zł, podczas gdy najtańszy papierowy (godzinny) to w zależności od strefy 4 lub 5 zł. Najtańszy bilet elektroniczny kosztuje 3,2 zł.

Przykłady rozwiązań z innych polskich miast



Poniżej przedstawię zbiorczo e-portmonetki, które działają w stosunkowo skromnym zakresie, tzn. nie opracowano dla nich osobnej taryfy (np. przystankowej), nie oferują dostępu do dodatkowych usług miejskich i nie tworzą dodatkowych obowiązków dla posiadaczy biletów okresowych w rodzaju walidacji przy wysiadaniu.

Ponadto opisane niżej miasta zwykle nie reklamowały wprowadzanych e-portmonetek jako rewolucji komunikacyjnej i docelowego podstawowego nośnika biletów, a tylko jako dodatkowy kanał sprzedaży.

Wrocław Urbancard: karta rozpoczęła działanie w 2010 r. Oferuje tę samą taryfę co inne nośniki, bilety można kodować także bezpośrednio na bankowych kartach czipowych, lecz tylko jednorazowe (ta funkcja dostępna jest od 2018 r.).

Wrocławska Karta Miejska Wrocławska Karta Miejska
Wprowadzenie samej e-portmonetki odbyło się bez dużych problemów, nie licząc niewydolnego początkowo systemu wydawania kart - liczne problemy notowano z innymi kanałami sprzedaży, jak biletomaty czy aplikacja (jedno i drugie długimi okresami po prostu nie działało), co również wiązano z "systemem Urbancard", lecz technicznie sama e-portmonetka nie przysporzyła wielkich problemów.

Szczecińska Karta Aglomeracyjna: wprowadzona w 2015 r. bez większych problemów.

Opolka! - Opolska Karta Autobusowa: wprowadzona w 2019 r.

Rzeszowska Karta Miejska: wprowadzona w 2016 r. Rzeszów pracuje nad specjalną taryfą kilometrową na swoją e-portmonetkę, póki co jednak oferuje ona zwykłą taryfę miejską. Możliwe zresztą, że nowa taryfa nie trafi już na e-portmonetkę, gdyż w zeszłym roku miasto ogłosiło przetarg na aplikację, która ma umożliwić stopniowe wygaszenie plastikowej karty. Jak wszędzie (poza Trójmiastem), tak i tu docelowo wystarczyć ma smartfon lub karta bankowa.

Białostocka Karta Miejska: system wprowadzono w 2011 r. Nie przysporzył on większych problemów, jedyną ciekawostką dla osób spoza Białegostoku jest pomysł (niezrealizowany), by BKA umożliwiała również... zbieranie psich kup.

Wejherowo: karta w tym mieście została wprowadzona chyba najskromniej, bo nawet bez własnej szumnej nazwy (i wcale nie uważam tego za wadę), za to jako jedna z pierwszych, być może wręcz pierwsza w ogóle, bowiem jako zwykła karta miejska z końcem 2005 r., zaś w 2006 r. wprowadzono funkcję e-portmonetki.

Karta mieszkańca Wejherowa Karta mieszkańca Wejherowa
Podobnie skromnie wprowadzono system w KaliszuRadomsku, z tym, że w tych dwóch miastach e-portmonetki w większości zakończyły działalność 1 stycznia tego roku wraz z wprowadzeniem bezpłatnej komunikacji miejskiej dla mieszkańców płacących podatki - korzystać z nich mogą tylko przyjezdni, dla których z oczywistych przyczyn (konieczność wyrobienia karty przy krótkim pobycie) jest to mało dogodne, zatem wkrótce zapewne oba systemy całkowicie zostaną zamknięte. Radomsko jest, o ile się nie mylę, najmniejszym miastem Polski z własną e-portmonetką, choć przyznam, że mogły mi umknąć jakieś jeszcze mniejsze systemy (prosiłbym o komentarz, jeśli gdzieś takowe funkcjonują).

E-portmonetka: czy jest sens wprowadzać w 2023 roku?



Przy przeglądzie polskich rozwiązań rzucają się w oczy dwa ważne fakty.

Po pierwsze: mimo mnogości przykładów, e-portmonetki nie wprowadziły największe systemy komunikacji miejskiej w Polsce - Warszawa, Kraków i Łódź, a także np. Bydgoszcz (w tych dwóch ostatnich miastach w roli e-portmonetki można używać własnej karty bankowej).

Po drugie: niemal wszystkie przykłady wdrożono w latach 2005-2016, po tej dacie fizyczne e-portmonetki uruchomiono tylko w Opolu w 2019 r. i w Kielcach w 2022 r. (choć powtórzę, że mogły mi umknąć niektóre mniejsze miasta). Biorąc pod uwagę to, że w przypadku większych systemów projektowanie e-portmonetki trwa kilka lat (nawet do 10), można przyjąć, że decyzje o projektowaniu polskich e-portmonetek to mniej więcej lata 2000-2011.

To bardzo ważny moment w rozwoju systemów biletowych. Do około 2010-2015 r. nie było jeszcze tak oczywiste, że smartfony całkowicie zdominują rynek telefonów komórkowych (przypomnę, że pierwszy iPhone to 2007 r.). Po 2015 r. stało się to już jednak jasne, dziś nawet starsze osoby kupują niemal tylko takie telefony, nawet, jeśli korzystają z nich w najprostszy sposób. Co więcej, coraz większej liczbie osób smartfon zastępuje nawet komputery stacjonarne czy laptopy.

Specjaliści przestrzegali od dawna, że w związku z tym inwestowanie przez miasta w e-portmonetki staje się stopniowo przeżytkiem.

Dr Michał Beim mówił o tym już w 2014 r., przy okazji kompletnego fiaska startu PEKA:

- To projekt, który został opracowany już 10 lat temu [czyli w 2004 r. - przyp. TL]. To oznacza, że zwyczajnie jest już przestarzały. Większość osób korzysta z aplikacji na smartfonach.
Podobnie pisał Grzegorz Żądło o ŚKUP:

- Karta w momencie uruchomienia [2015 r. - przyp. TL] była już przestarzała. Tak jakby decydenci w KZK GOP nie zauważyli, że wiele spraw można załatwić przez aplikacje i smartfony.
Ja sam słyszałem podobne opinie na V Konferencji PKP SKM w 2016 r., gdy jeden z prelegentów zauważył, że smartfony "kanibalizują" inne urządzenia elektroniczne, w szczególności używane przez pasażerów. W praktyce widać to było też w 2021 r. w Lublinie, gdy tamtejsza karta miejska Lubika weszła w życie w okrojonej wersji, tylko jako nośnik biletów okresowych, podczas gdy pełną e-portmonetkę wdrożono tylko jako aplikację na smartfony.

Przewagi aplikacji nad fizycznymi kartami



Aplikacji nie trzeba wyrabiać w jakimś punkcie obsługi klienta, są dostępne za darmo, bez kaucji, do ściągnięcia w dowolnym miejscu. W odróżnieniu od plastikowej e-portmonetki zawsze można sprawdzić stan konta bez konieczności użycia czytnika w tramwaju. Co więcej, większość funkcji (nie licząc tych związanych z walidacją w czytniku) oferują komercyjne aplikacje, które powstały bez dziesiątek milionów z naszych pieniędzy.

Tu samorządowcy mogą podnieść kontrargument, że aplikacje komercyjne może i nie pochłonęły pieniędzy na opracowanie, ale pobierają parę procent marży przy zakupie biletu. To ważna kwestia i nie będę jej lekceważyć w obecnej trudnej sytuacji samorządowych budżetów. Jednak odpowiedzią na to powinno być opracowanie przez Trójmiasto własnej prostej aplikacji biletowej, należącej do MZKZG, które takiej marży nie będzie pobierała, wzorem brnieńskiego Poseidona.

Oczywiście pozostaje problem osób wykluczonych cyfrowo, jednak dla takich niemal wszędzie (teoretycznie nawet w Jastrzębiu-Zdroju) pozostały do dyspozycji bilety papierowe.

Przygotowując ten tekst trafiłem na dosłownie dziesiątki bliźniaczo brzmiących deklaracji prezydentów miast, którzy jak jeden mąż deklarowali, że w ich mieście e-portmonetka zastąpi "już wkrótce" bilety papierowe.

Cóż, minęły lata, i nie nastąpiło to niemal nigdzie, jeśli nie liczyć miast, które wprowadziły bezpłatną komunikację miejską. Wygląda na to, że - o ironio - prędzej w niepamięć odejdą plastikowe e-portmonetki (jak to już dzieje się w GZM).

Od startu e-portmonetki Fali nie uciekniemy, z uwagi na zobowiązania związane z dotacją unijną. Pozostaje mieć nadzieję, że jej wprowadzenie przynajmniej nie będzie oznaczało paraliżu systemu biletowego na miarę Poznania, choć długie upieranie się przy konieczności walidacji biletów okresowych nie wróży najlepiej, mimo fatalnych doświadczeń Górnego Śląska, wspartych na domiar złego orzeczeniem UOKiK.
16:05 22 LUTEGO 23 (aktualizacjaakt. 23:43)

Zakup samochodów do systemu FALA (119 opinii)

Na co idą miliony przeznaczone na absurdalny system FALA?

m.in. na zakup takich (nie)zbędnych cudawianek, które nawet nie będą służyć transportowo w komunikacji :)

To ja się nie dziwię, że kolejne podwyżki nas czekają
Na co idą miliony przeznaczone na absurdalny system FALA?

m.in. na zakup takich (nie)zbędnych cudawianek, które nawet nie będą służyć transportowo w komunikacji :)

To ja się nie dziwię, że kolejne podwyżki nas czekają

O autorze

autor

Tomasz Larczyński

wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (832)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane