• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni dzień jego życia". Śmierć 12-latka na torach

Maciej Korolczuk
11 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem. Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Nie doszła, bo nie miała siły.



Stracił równowagę? Chciał się podciągnąć? Złapał odruchowo za drut? A może w ogóle go nie dotknął, tylko znalazł się zbyt blisko przewodów?

Tego już się nie dowiemy.

Wiadomo, że wcześniej się wygłupiali. Wymyślali zabawy, by zabić nudę. I to w ramach zabawy wspiął się na stojący na bocznicy kolejowej wagon. Chwilę później trzask, krzyk. A potem już nie żył.

Piątek, 18 marca



Tego dnia się pokłócili. Miała do niego pretensje, że spotyka się z nieodpowiednimi kolegami. Że wpadnie w kłopoty, zawali szkołę. Po co to komu? Wolała mieć nad tym kontrolę, wiedzieć, co i gdzie robi jej syn. Miała z nim dobry kontakt. Gdy wychodził, brał ze sobą telefon i mały portfel, w którym nosił legitymację szkolną i bilet na autobus.

Lampka ostrzegawcza pierwszy raz zapaliła się trzy miesiące wcześniej. Grudniowego popołudnia wrócił do domu w mokrym ubraniu. Zabroniła mu, ale poszedł z kolegą na łyżwy. Nie na lodowisko, a na zamarznięty staw. Lód się załamał, obaj wpadli do wody. Miał szczęście. Na co dzień chodził do sportowej klasy, był silny i wysportowany. Uratował siebie, wyciągnął też kolegę. Po powrocie przyznał, że miała rację.

Przyszła wiosna. Piątkowe popołudnie postanowił spędzić z kolegami. Gdy wychodził z domu, ona źle się czuła. Przechodziła COVID, leżała w łóżku z wysoką temperaturą. Akurat rozmawiała przez telefon z babcią. Widząc, że zbiera się do wyjścia, zawołała go i podała telefon, by się przywitał i chwilę z nią porozmawiał. Zawsze chciała, żeby miał dobry i regularny kontakt z dziadkami.

Po krótkiej rozmowie rzucił jeszcze w drzwiach: Przekaż dziadkom, że bardzo ich kocham. Z Bogiem, mamo!

To był ostatni raz, kiedy się widzieli.

Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców. Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców.

Nie chcę zobaczyć tam innej matki nad dzieckiem



Spotykamy się pod koniec czerwca. Nie w domu, bo tam emocje wciąż są żywe. Na początek prosi o chusteczki, bo pewnie znów poleją się łzy. W ręku trzyma różową filcową teczkę. W środku dokumenty. Niewyraźne zdjęcia, akta, protokół z sekcji zwłok.

Musiałam się z panem spotkać - mówi. Przeczytałam artykuł o płocie, jaki powstaje wzdłuż torów między Letnicą a Brzeźnem. Potem zajrzałam do komentarzy. Byłam załamana tym, co ludzie tam wypisywali. Że płot niepotrzebny, że teraz trzeba będzie chodzić dookoła, że kolejarze wymyślają. Ogólnie - że bez sensu.

A ja straciłam tam syna. Wraz z nim umarł kawałek mojego serca, skończyło się czyjeś życie. Ktoś narzeka, że nie będzie mógł chodzić po torach i skrócić sobie o kilka minut drogi na plażę? Nie darowałabym sobie do końca życia, gdybym - po tym, co mnie spotkało - zobaczyła tam inną matkę klęczącą nad swoim dzieckiem.

Sobota, 19 marca



Nie wrócił do domu, a od rana nie mogła się do niego dodzwonić. Telefon nie odpowiadał, tak jakby numer został zablokowany. Próbowała ona, próbowali inni synowie. Bez skutku.

Ponieważ jednak wyszedł z kolegą, u którego już wcześniej nocował, uznała że porozmawia z nim po powrocie.

A oni "poszli na wagony". Chcieli wykorzystać pierwsze tej wiosny ciepłe popołudnie. Początkowo bawili się w czwórkę. Wchodzili na górki, chcieli przewrócić toi-toia. Dwóch wróciło do domu. Dwaj zostali.

On wspiął się na wagon. Drugi - jak potem zeznał - wszedł za nim dopiero, gdy usłyszał krzyk. Na dachu zobaczył go klęczącego. Miał otwarte, przekrwione oczy. Odchylał się do tyłu. Na prawej ręce miał ślad po silnym oparzeniu.

Ten drugi nie był w stanie mu pomóc. Zwłaszcza że przy sobie nie miał telefonu. Szukał w kieszeni tracącego przytomność kolegi, ale w nerwach nie znalazł aparatu. W szoku poszedł na przystanek, skąd autobusem pojechał do kolegi, z którym się wcześniej bawili. Tam powiedział, co się stało.

Z nim i jego mamą wrócili na miejsce. Kobieta weszła na górę i gdy zorientowała się, co się stało, wezwała pomoc.

Na miejsce przyjechali policjanci, straż pożarna, lekarz. Gdy potwierdzono zgon, zjawił się prokurator i policyjny technik.

***

Telefon zadzwonił dopiero po godz. 20. Mam dla pani przykrą wiadomość, usłyszała w słuchawce.

Telefon od matki kolegi przejmuje policjant i dopytuje o adres zamieszkania. Po chwili zapowiada, że za chwilę będzie tam radiowóz.

Mijają kolejne długie minuty.

Pani syn spadł z wagonu i skręcił kark. Przykro mi - słyszy od policjanta, gdy ten przyjeżdża w końcu pod jej dom. Wcześniej razem z młodszym synem i dziadkami schodzi na dół i czeka przed budynkiem. Trzęsie się, ale nie wie, czy z powodu gorączki, zimna czy nerwów.

W szoku, nie wierząc w to, co słyszy, wraca na górę. Ciało syna zobaczy dopiero za kilka dni. W kaplicy, tuż przed pogrzebem.

To nie były żarty



O tym, co się stało na torach, wiedzą nieliczni. Wypadek przechodzi bez echa w mediach, jedyna wzmianka o interwencji na torach służb ratunkowych pojawia się na zamkniętym forum internetowym mieszkańców Letnicy.

Rusza postępowanie, które ma wyjaśnić "przyczyny i okoliczności zdarzenia". To sucha formułka, którą posługują się śledczy, a dla matki - ostatnie chwile życia jej syna. Chwile, które do dziś pozostają dla niej zagadką.

Zeznania świadków, a w zasadzie jedynego - kolegi - wnoszą niewiele. Nie widział samego wypadku, usłyszał tylko krzyk. Początkowo myślał, że jego kolega się wygłupia, "robi sobie jaja". Dopiero po chwili zorientował się, że to nie żarty.

Przełomu nie było też po przesłuchaniu dyżurnego ruchu.

Szybko reaguje szkoła. Zapewnia pomoc i wsparcie psychologów. System jest przeciążony, więc trzeba korzystać z opieki prywatnej. Wszystkie koszty bierze na siebie dyrekcja.

Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.

Zawiniątko od bociana



Za miesiąc miała być Wielkanoc. Obiecałam mu, że razem kupimy nowego laptopa, wspomina. To miał być prezent na święta. Ten obraz wrócił do mnie w zakładzie pogrzebowym. Miałam wybrać mu komputer, a teraz zastanawiałam się, w jakiej trumnie go pochować. Nie dałam rady. Wybrałam tylko biały kolor, a resztę załatwiła moja przyjaciółka.

W kaplicy nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tłumaczyłam sobie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzę, otworzę oczy i zobaczę go, jak śpi w swoim łóżku. Wróciły do mnie wszystkie obrazy z jego życia. Przypomniał mi się dzień porodu, jak go pierwszy raz wzięłam na ręce. Był takim małym zawiniątkiem, jakby go bocian Kajtek przyniósł. I tak na niego mówiłam. To był mój Kajtek.

***

Dziś wciąż wie niewiele. Czyta akta, szuka luki i chwili, którą przeoczyła. Ale nie może zrozumieć.

Nie widziała zapisu z kamer monitoringu zainstalowanego wzdłuż linii kolejowej. O jego istnieniu wie z zeznań dyżurnego ruchu. Śledczym mówił, że teren jest prawidłowo oznakowany i tabliczki ostrzegają postronne osoby, że wejście na obszar kolejowy jest zabronione.

Nie umie wytłumaczyć sobie, dlaczego policja potrzebowała kilku godzin, by powiadomić ją o tragedii, a potem wprowadziła ją w błąd, przekazując nieprawdziwą informację o przyczynach śmierci.

Nie rozumie, dlaczego w protokole oględzin i sekcji zwłok lekarze napisali o cechach śmierci nagłej, choć kolega syna zeznał, że on nie umarł od razu.

Nie mieści jej się w głowie, że nikt ze służb na kolei nie zauważył wcześniej, że po torach chodzą osoby postronne, że dzieci biegają po wagonach.

Nigdy nie pomyślała, by ostrzec syna przed zagrożeniem. Zagrożeniem, z którego nawet ona nie zdawała sobie sprawy, bo nigdy wcześniej chłopcy nie mówili, że chodzą się bawić na torach kolejowych.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Początkowo nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Miejscami przedzierała się przez krzaki, bo bała się, że gdy przekroczy szyny, porazi ją prąd i osieroci czterech pozostałych synów. Chciała sprawdzić, czy teren jest rzeczywiście oznakowany. Na więcej nie miała siły.

Pierwszy i ostatni dzień życia



Dziś próbuje otrząsnąć się z szoku, bólu i rozrywającej tęsknoty. Nie jest w stanie jeszcze wrócić do pracy. Nie jest w stanie uporządkować rzeczy po zmarłym synu. Na szafce wciąż stoi jego hulajnoga. Ostatnio znalazła też jego ulubioną czapkę, która wiosną się gdzieś zapodziała, a teraz nagle odnalazła. Ma też jego telefon, zablokowany przez policjantów, być może skrywający odpowiedź na wszystkie pytania, jakie sobie zadaje.

Na cmentarz jeździ codziennie. Mogiła jest niewielka, póki co drewniana. Obsadzona kwiatami, które codziennie podlewa. Rozmawia z synem, chciałaby go przytulić. Znów zobaczyć, jak wyprowadza na spacer swoje ukochane psy. Pamięta, jak mówił, że chce zostać wolontariuszem w schronisku. Ale żeby pomagać zwierzętom, najpierw musiał skończyć 14 lat. Dziś to one wchodzą do jej łóżka. To do nich się przytula. To one koją jej ból.

Uznałam - mówi - że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, co tam się stało. Wiem, jak wyglądał jego pierwszy dzień życia, i muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni.

***

W połowie czerwca, po przeanalizowaniu zebranego materiału i wysłuchaniu zeznań świadków, prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Śledczy uznali, że był to nieszczęśliwy wypadek.

W lipcu prace nad wzniesieniem płotu między Letnicą a Brzeźnem mają być kontynuowane.

30 czerwca od porażenia prądem z sieci trakcyjnej zginął we Wrzeszczu 21-latek. Chciał sobie zrobić selfie na wagonie kolejowym.

Opinie (331) ponad 50 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Smutna historia (1)

    Ogromnej siły Pani życzę...

    • 128 7

    • jakas kolejna w trojmiescie.

      tu ludzie naprawde nie znaja sie juz na niczym oprocz apek w smarfonach.

      jeden tam krecil teledysk na skm-ce. inny wchodzil do tranformatora.. co jeszcze trzeba zeby sie odpowiedzialnie zachowywac i uczyc tego swoje dzieci?

      • 3 1

  • Jak do tego w ogóle mogło dojść!? (11)

    Gdzie byli SOKiści!? Przecież oni odpowiadają za bezpieczeństwo na kolei. Tam są kamery monitoringu i ktoś w to patrzy, więc dlaczego nie wysłał patrolu SOK, żeby temu zapobiec?

    • 31 252

    • (7)

      Przestań już pisać takie bzdety. Wydarzyła się tragedia a ty swoje mądrości tu wypisujesz.
      Myślisz, że jest milion sokistów w kraju, żeby każdy kilometr torów zabezpieczać?
      Jak masz czym to pomyśl trochę.

      • 101 5

      • (2)

        To kamery są po co? NIe trzeba miliona sokistów, wystarczy reakcja operatora monitoringu. Serio tego nie widzisz?

        • 7 56

        • Myślisz, że jeden operator jest w stanie wyłapać co się dzieje na setkach kamer? Chyba nie wiesz o czym piszesz...

          • 39 3

        • Kamera nie zapobiegnie zdarzeniu tylko je udokumentuje

          ot, i wszystko

          • 1 0

      • Ty nie rozumiesz dalej! (3)

        Przecież wiem że nie można postawić strażnika wzdłuż torów co kilometr albo dwa, ale tam są kamery i pewnie gość który bierze hajs za to że się w nie gapi, w tym czasie pił kawę jadł pączka albo spał! Teraz rozumiesz, czy mam ci to narysować?

        • 0 49

        • Kamer nikt na takich zad...iach

          Nie obserwuje. Odkopuje się zapis już po zadarzeniu. O ile jest, bo może detekcja ruchu byla źle ustawiona

          • 20 0

        • Postawiłeś tezę i jej uparcie bronisz (1)

          A weź pod uwagę, że monitoring może służyć nie po to aby w czasie rzeczywistym monitorować teren (do tego potrzeba ludzi, i to nie jednego jeśli ma być to 24/h) ale tylko po to żeby miec materiał dowodowy w razie kradzieży.

          • 20 2

          • Taa, jasne,

            A policja ma zapobiegać morderstwom i kradzieżom. Jak cię napadnie łobuz to go grzecznie poproś o cierpliwość i dzwoń po policję

            • 0 1

    • Troll ?

      Nawet się nie podpiszesz ?

      • 7 7

    • Sokiści mieli pilnować czyjegoś dzieciaka? Zastanów się co piszesz!

      • 74 1

    • Co 100 metrów mają stać wzdłuż torów i pilnować czy jakiś i**ota nie chce dotknąć trakcji?

      • 17 0

  • Opinia wyróżniona

    A co zmieni płot? (21)

    Utrudni życie zwykłym ludziom.
    Dla osób, które będą chciały celowo wejść na tereny kolejowe (choćby jak dzieci, dla zabawy) płot to żadna przeszkoda.

    • 207 89

    • (15)

      Powstalo tam teraz nowe osiedle i pelno biegajacych dzieci !!!
      Ciezko ci to zrozumiec

      • 27 45

      • Jak mniemam ciężko Ci zrozumieć istotną kwestię (7)

        Skoro można wspiąć się na wagon, to i na taki płotek też

        • 64 7

        • (6)

          Ciężko mi zrozumieć gdzie są rodzice tych dzieci? Nie wiedzą co ich dzieci robią? A jak zdarzy się tragedia to obwiniają wszystkich dookoła tylko nie siebie!

          • 54 18

          • (1)

            Chłopak miał 12 lat. Był już w pełni samodzielny. Co mama miała za nim latać do 18 roku życia?
            Jak mnie takie gadki denerwują. Jak przypomnę sobie moje dzieciństwo, to naprawdę cud że żyję.

            • 38 10

            • Samodzielny, ale głupawy

              W tym wieku mózg nie jest jeszcze w pełni rozwinięty, człowiek niekoniecznie myśli logicznie i przewiduje konsekwencje swoich czynów. Głupie pomysły przychodzą do głowy. Gdyby 12-latek był faktycznie samodzielny, to były pełnoletni. Niestety tak nie jest i choć może sam iść do sklepu, szkoły, jechać autobusem, zrobić sobie jedzenie, posprzątać w domu, to wciąż potrzebuje nadzoru rodziców.

              • 2 2

          • (1)

            Rozumiem, że swoje dzieci trzymasz w pokoju obok, na łańcuchu... Łatwo mówić: "gdzie byli rodzice..?". A gdzie mieli być? W domu byli!!! Niech rzuci kamieniem, ten który za młodu co innego mówił matce, a co innego robił z kumplami.

            • 16 4

            • to niech idzie i zobaczy co synalek robi i zorganizuje mu czas gdzie sie nudzi i rozrabia a nie siedzi w domu i sie cieszy ze

              ma go kilka godzin z glowy , w komurce tez mozna mu gps zainstalowac i obserwowac , poprostu interesowac sie , wychowywac a nie pozwalac na wszystko przez bez stresowe wychowanie

              • 2 3

          • Najpierw przeczytaj cały artykuł , zastanów się i może odpowiedź sama przyjdzie ci do głowy.

            Tam jest wszystko napisane, a twój komentarz świadczy o tym że nie masz dzieci i nie wiesz do czego są zdolne, a twoja pamięć już szwankuje skoro nie pamiętasz jak było za młodości.

            • 6 5

          • Zapomiał wół jak cielęciem był.
            Każdy ma na koncie życiowym jakieś głupie zabawy, nie uwierzę, że sam siedziałeś nad książkami albo grzecznie w piaskownicy mając te 12 lat.

            • 0 1

      • (3)

        A czy rodzice nie wiedzą gdzie bawią się ich dzieci? Wystarczy wypuścic z domu i niech robi co chce? A jak wydarzy się tragedia to jest szukanie winnych wszędzie tylko nie u siebie!

        • 34 18

        • 12-nasto latek nie powie rodzicom gdzie idzie się bawić,tylko,że wychodzi z kolegami i tyle...Gdyby powiedział, gdzie idzie i co będzie robił,to matka nie wypuściłaby Go z domu.

          • 31 8

        • (1)

          Jak byłem małym dzieckiem, to miałem wyznaczony teren zabawy widoczny z okna. Ale w wieku 12 lat, to już tylko mówiłem z kim idę, żeby mama wiedziała kogo się spytać jakbym długo nie wracał. Przecież dzieciaki w tym wieku nawet nie wiedzą, gdzie się za chwilę będą bawić, kto wymyśli lepszą miejscówkę, tam się idzie.
          Rodzice nie przypilnują, ale mogą uświadomić różne niebezpieczeństwa.

          • 17 0

          • Ja chodziłem na podwórko aż 300 metrów dalej, przechodziwszy niedużą ulicę, tam część z naszej klasy mieszkała

            Tam było nieduże boisko do gry w piłkę, a u nas w ogóle. Rodzice byli w pracy, to i tak po lekcjach, gdy wróciłem na trochę do domu, ich przecież nie było. A miałem właśnie 11-12 lat. Owszem, ze 2 razy dałem się namówić na palenie papierosa, bo niektórzy chcieli się dorosłością popisać przed koleżankami "orbitującymi" w pobliżu. Ja akurat jeszcze nie, no ale jak wszyscy palili, to wszyscy (prawie). Tym bardziej, że nie na swoim podwórku byłem. Przed naszą klatką schodową to na pewno bym nie zapalił, jak by sąsiad czy sąsiadka przyuważyli i donieśli rodzicom...

            • 5 0

      • Ma rację, że płot nic nie zmieni. W życiu podejmujemy dobre i złe decyzje. Jednym się jakoś udaje a po innych pozostaje ból nie do zniesienia...

        • 25 0

      • A to powstalo kolejne osiedle i nie ma placow zabaw? zadnych innych rozrywek dla mieszkanców? co to za zabudowa.

        to pretensje do tych dewloperów

        • 4 1

      • dzieci mające nieco rozumu na tory kolejowe ani na wagony nie wchodzą

        • 3 1

    • Może komuś leniwemu się odechce wdrapywać, a komuś mniej rozgarniętemu zapali się lampka, że może z jakiegoś powodu lepiej tam nie wchodzić.

      • 17 7

    • (3)

      Czyli zakaz wejścia na tory nie obowiązuje? Ile musi być jeszcze tragedii, zeby tacy ludzie jak ty zrozumieli, że ten zakaz to nie jest "widzi mi sie"? Płot jest potrzebny. Koniec.

      • 5 5

      • (1)

        Zakaz wejścia na tory to pozostałość komuny. Od samych torów nikomu krzywda się nie stanie, za to utrudnia ludziom poruszanie się po mieście, które jest poprzecinane torami.

        • 4 8

        • Dlatego też powstają wiadukty, przejścia itp.

          Ale nie, przecież tędy będzie szybciej i nie daj Boże 50m dalej. Przecież tory są tam od .dawna, jak powstawało osiedle w Letnicy to było widać że na plażę trzeba iść przez most, a nie na skróty. Teraz będą domagać się żeby miasto przeniosło Port w inne miejsce, bo głośno od pociągów i trzeba iść na około.

          • 5 0

      • I na skraju chodnika postawmy zasieki by nikt na jezdnie nie wszedł!

        • 4 1

  • Bawił się ,wiek taki (3)

    Że troszkę trzeba poszaleć widzę jak dzieciaki skaczą po dachach garaży ktoś na nich pokrzyczy na drugi dzień robią to samo . Smutne że tak tragicznie zginął ten chłopiec, bardzo smutne. Niech spoczywa w pokoju

    • 119 4

    • Bieganie po garażach drażni tylko właścicieli (2)

      najwyżej spadną z pierwszego piętra, ryzyko śmierci jest małe. To zupełnie coś innego jak tańczenia jak baletnica przy Lini wysokiego napięcia..

      • 10 20

      • Mój znajomy (1)

        Wypadł z okna na parterze i już jest po jego pogrzebie

        • 18 1

        • można utopić się w łyżce wody ...

          ...

          • 1 0

  • (1)

    To jest straszne jak rodzic traci dziecko ale nasuwa się tu przysłowie, że gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała. Miejsc gdzie można zginąć jest cała masa a 12 latek powinien już coś o tym wiedzieć, szczególnie, że samopas ślizgał się po zamarzniętym stwie czy spędzał noc u kolegi. Znaczy się, że był "dojrzały" i zaprawiony.

    • 102 17

    • Mnie rodzice/dziadkowie

      Nauczyli żeby bać się wody, ognia, prądu, kombajnu, dubeltówki itp.
      Dzisiaj dzieci siedzą w klatkach, daleko od natury, nie pokazujemy im broni czy kuźni bo poprawność polityczna czy brak hajsu, rodzice zwalają na szkołę, szkoła zwala na rodziców a rodzice często samotni i zapracowani nie mają czasu lub ochoty.
      W efekcie nie dość że dzieci mało, to jeszcze fizyczne i umysłowe kaleki.

      • 20 6

  • Różne głupoty się robiło za dzieciaka. Chłopak miał po prostu pecha i niestety skończyło się tragicznie. Współczucia dla rodziny.

    • 110 5

  • Najgorsze są te internetowe wyzwania (1)

    Młodzi nie mają odpowiedniego wyczucia robienie niebezpiecznych rzeczy "skoro widzą że tym w necie" się udało to i mi też się uda i będę wśród rówieśników "kimś" itd.

    • 93 4

    • Co za dyrdymały wypisujesz. Internet nie ma tu nic do rzeczy. Jak przypomnę sobie jakie ja rzeczy za dzieciaka robiłem to naprawdę szczęście, że chodzę po tym świecie a byłem młodszy od niego. Wakacje - nuda, chęć zabicia wolnego czasu. W latach 90-tych nie było internetu i jakoś nikomu to nie przeszkadzało aby wspinać się na dźwigi portowe, wskakiwać do jeżdżących pociągów towarowych, bawić się nad kanałem portowym, wchodzić na różne budowy (w tym mostów i przechodzić na 2 stronę bez żadnych zabezpieczeń). A to tylko mały wycinek. Płot mówicie, nawet mur nie stanowił dla nas problemu, W płocie z siatki łatwo wyciąć sobie przejście i zamaskować aby tylko znajomi kumple o nim wiedzieli. Chłopak miał po prostu mega pecha i jest to wielka tragedia dla całej jego rodziny.

      • 10 5

  • Prosze sie trzymac
    Przykre to jest jak ginie dziecko

    • 53 6

  • (3)

    Wszyscy winni tylko nie on sam? Nieszczęśliwy wypadek i tyle. Co więcej drążyć? A płot? Czy w jakikolwiek sposób by pomógł... wątpię

    • 193 26

    • chcieliby i tak by tam weszli... zakazany owoc kusi

      • 32 0

    • Nie mieści jej się w głowie, że nikt nie zareagował ale ona sama "nie wpadła na to" żeby ostrzec przed łażeniem po torach - mieszkając w ich pobliżu... "Bawili się" - 12 latkowie przewracali toi toie a on sam mógł sobie nie wrócić na noc i spać u kolegi BEZ powiadomienia - ale w głowie jej się nie mieści, że służby powiadomiły ją tak późno. Kobieto jeśli to czytasz to wiedz, że współczuję tragedii całej rodzinie ALE niech Bóg ma w opiece pozostałych 4 synów...

      • 75 1

    • Każda zmiana dobra

      Pomoże, bo mniej ludzi będzie się kręcić i ochronna tych kręcących szybciej wyłapie. A postawienie płotu świadczy, że ktoś jednak poczuł się do odpowiedzialności.

      • 1 13

  • Straszna tragedia

    Współczuję z całego serca. Życzę sił i wytrwałości.

    • 73 7

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane