• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni dzień jego życia". Śmierć 12-latka na torach

Maciej Korolczuk
11 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem. Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Nie doszła, bo nie miała siły.



Stracił równowagę? Chciał się podciągnąć? Złapał odruchowo za drut? A może w ogóle go nie dotknął, tylko znalazł się zbyt blisko przewodów?

Tego już się nie dowiemy.

Wiadomo, że wcześniej się wygłupiali. Wymyślali zabawy, by zabić nudę. I to w ramach zabawy wspiął się na stojący na bocznicy kolejowej wagon. Chwilę później trzask, krzyk. A potem już nie żył.

Piątek, 18 marca



Tego dnia się pokłócili. Miała do niego pretensje, że spotyka się z nieodpowiednimi kolegami. Że wpadnie w kłopoty, zawali szkołę. Po co to komu? Wolała mieć nad tym kontrolę, wiedzieć, co i gdzie robi jej syn. Miała z nim dobry kontakt. Gdy wychodził, brał ze sobą telefon i mały portfel, w którym nosił legitymację szkolną i bilet na autobus.

Lampka ostrzegawcza pierwszy raz zapaliła się trzy miesiące wcześniej. Grudniowego popołudnia wrócił do domu w mokrym ubraniu. Zabroniła mu, ale poszedł z kolegą na łyżwy. Nie na lodowisko, a na zamarznięty staw. Lód się załamał, obaj wpadli do wody. Miał szczęście. Na co dzień chodził do sportowej klasy, był silny i wysportowany. Uratował siebie, wyciągnął też kolegę. Po powrocie przyznał, że miała rację.

Przyszła wiosna. Piątkowe popołudnie postanowił spędzić z kolegami. Gdy wychodził z domu, ona źle się czuła. Przechodziła COVID, leżała w łóżku z wysoką temperaturą. Akurat rozmawiała przez telefon z babcią. Widząc, że zbiera się do wyjścia, zawołała go i podała telefon, by się przywitał i chwilę z nią porozmawiał. Zawsze chciała, żeby miał dobry i regularny kontakt z dziadkami.

Po krótkiej rozmowie rzucił jeszcze w drzwiach: Przekaż dziadkom, że bardzo ich kocham. Z Bogiem, mamo!

To był ostatni raz, kiedy się widzieli.

Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców. Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców.

Nie chcę zobaczyć tam innej matki nad dzieckiem



Spotykamy się pod koniec czerwca. Nie w domu, bo tam emocje wciąż są żywe. Na początek prosi o chusteczki, bo pewnie znów poleją się łzy. W ręku trzyma różową filcową teczkę. W środku dokumenty. Niewyraźne zdjęcia, akta, protokół z sekcji zwłok.

Musiałam się z panem spotkać - mówi. Przeczytałam artykuł o płocie, jaki powstaje wzdłuż torów między Letnicą a Brzeźnem. Potem zajrzałam do komentarzy. Byłam załamana tym, co ludzie tam wypisywali. Że płot niepotrzebny, że teraz trzeba będzie chodzić dookoła, że kolejarze wymyślają. Ogólnie - że bez sensu.

A ja straciłam tam syna. Wraz z nim umarł kawałek mojego serca, skończyło się czyjeś życie. Ktoś narzeka, że nie będzie mógł chodzić po torach i skrócić sobie o kilka minut drogi na plażę? Nie darowałabym sobie do końca życia, gdybym - po tym, co mnie spotkało - zobaczyła tam inną matkę klęczącą nad swoim dzieckiem.

Sobota, 19 marca



Nie wrócił do domu, a od rana nie mogła się do niego dodzwonić. Telefon nie odpowiadał, tak jakby numer został zablokowany. Próbowała ona, próbowali inni synowie. Bez skutku.

Ponieważ jednak wyszedł z kolegą, u którego już wcześniej nocował, uznała że porozmawia z nim po powrocie.

A oni "poszli na wagony". Chcieli wykorzystać pierwsze tej wiosny ciepłe popołudnie. Początkowo bawili się w czwórkę. Wchodzili na górki, chcieli przewrócić toi-toia. Dwóch wróciło do domu. Dwaj zostali.

On wspiął się na wagon. Drugi - jak potem zeznał - wszedł za nim dopiero, gdy usłyszał krzyk. Na dachu zobaczył go klęczącego. Miał otwarte, przekrwione oczy. Odchylał się do tyłu. Na prawej ręce miał ślad po silnym oparzeniu.

Ten drugi nie był w stanie mu pomóc. Zwłaszcza że przy sobie nie miał telefonu. Szukał w kieszeni tracącego przytomność kolegi, ale w nerwach nie znalazł aparatu. W szoku poszedł na przystanek, skąd autobusem pojechał do kolegi, z którym się wcześniej bawili. Tam powiedział, co się stało.

Z nim i jego mamą wrócili na miejsce. Kobieta weszła na górę i gdy zorientowała się, co się stało, wezwała pomoc.

Na miejsce przyjechali policjanci, straż pożarna, lekarz. Gdy potwierdzono zgon, zjawił się prokurator i policyjny technik.

***

Telefon zadzwonił dopiero po godz. 20. Mam dla pani przykrą wiadomość, usłyszała w słuchawce.

Telefon od matki kolegi przejmuje policjant i dopytuje o adres zamieszkania. Po chwili zapowiada, że za chwilę będzie tam radiowóz.

Mijają kolejne długie minuty.

Pani syn spadł z wagonu i skręcił kark. Przykro mi - słyszy od policjanta, gdy ten przyjeżdża w końcu pod jej dom. Wcześniej razem z młodszym synem i dziadkami schodzi na dół i czeka przed budynkiem. Trzęsie się, ale nie wie, czy z powodu gorączki, zimna czy nerwów.

W szoku, nie wierząc w to, co słyszy, wraca na górę. Ciało syna zobaczy dopiero za kilka dni. W kaplicy, tuż przed pogrzebem.

To nie były żarty



O tym, co się stało na torach, wiedzą nieliczni. Wypadek przechodzi bez echa w mediach, jedyna wzmianka o interwencji na torach służb ratunkowych pojawia się na zamkniętym forum internetowym mieszkańców Letnicy.

Rusza postępowanie, które ma wyjaśnić "przyczyny i okoliczności zdarzenia". To sucha formułka, którą posługują się śledczy, a dla matki - ostatnie chwile życia jej syna. Chwile, które do dziś pozostają dla niej zagadką.

Zeznania świadków, a w zasadzie jedynego - kolegi - wnoszą niewiele. Nie widział samego wypadku, usłyszał tylko krzyk. Początkowo myślał, że jego kolega się wygłupia, "robi sobie jaja". Dopiero po chwili zorientował się, że to nie żarty.

Przełomu nie było też po przesłuchaniu dyżurnego ruchu.

Szybko reaguje szkoła. Zapewnia pomoc i wsparcie psychologów. System jest przeciążony, więc trzeba korzystać z opieki prywatnej. Wszystkie koszty bierze na siebie dyrekcja.

Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.

Zawiniątko od bociana



Za miesiąc miała być Wielkanoc. Obiecałam mu, że razem kupimy nowego laptopa, wspomina. To miał być prezent na święta. Ten obraz wrócił do mnie w zakładzie pogrzebowym. Miałam wybrać mu komputer, a teraz zastanawiałam się, w jakiej trumnie go pochować. Nie dałam rady. Wybrałam tylko biały kolor, a resztę załatwiła moja przyjaciółka.

W kaplicy nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tłumaczyłam sobie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzę, otworzę oczy i zobaczę go, jak śpi w swoim łóżku. Wróciły do mnie wszystkie obrazy z jego życia. Przypomniał mi się dzień porodu, jak go pierwszy raz wzięłam na ręce. Był takim małym zawiniątkiem, jakby go bocian Kajtek przyniósł. I tak na niego mówiłam. To był mój Kajtek.

***

Dziś wciąż wie niewiele. Czyta akta, szuka luki i chwili, którą przeoczyła. Ale nie może zrozumieć.

Nie widziała zapisu z kamer monitoringu zainstalowanego wzdłuż linii kolejowej. O jego istnieniu wie z zeznań dyżurnego ruchu. Śledczym mówił, że teren jest prawidłowo oznakowany i tabliczki ostrzegają postronne osoby, że wejście na obszar kolejowy jest zabronione.

Nie umie wytłumaczyć sobie, dlaczego policja potrzebowała kilku godzin, by powiadomić ją o tragedii, a potem wprowadziła ją w błąd, przekazując nieprawdziwą informację o przyczynach śmierci.

Nie rozumie, dlaczego w protokole oględzin i sekcji zwłok lekarze napisali o cechach śmierci nagłej, choć kolega syna zeznał, że on nie umarł od razu.

Nie mieści jej się w głowie, że nikt ze służb na kolei nie zauważył wcześniej, że po torach chodzą osoby postronne, że dzieci biegają po wagonach.

Nigdy nie pomyślała, by ostrzec syna przed zagrożeniem. Zagrożeniem, z którego nawet ona nie zdawała sobie sprawy, bo nigdy wcześniej chłopcy nie mówili, że chodzą się bawić na torach kolejowych.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Początkowo nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Miejscami przedzierała się przez krzaki, bo bała się, że gdy przekroczy szyny, porazi ją prąd i osieroci czterech pozostałych synów. Chciała sprawdzić, czy teren jest rzeczywiście oznakowany. Na więcej nie miała siły.

Pierwszy i ostatni dzień życia



Dziś próbuje otrząsnąć się z szoku, bólu i rozrywającej tęsknoty. Nie jest w stanie jeszcze wrócić do pracy. Nie jest w stanie uporządkować rzeczy po zmarłym synu. Na szafce wciąż stoi jego hulajnoga. Ostatnio znalazła też jego ulubioną czapkę, która wiosną się gdzieś zapodziała, a teraz nagle odnalazła. Ma też jego telefon, zablokowany przez policjantów, być może skrywający odpowiedź na wszystkie pytania, jakie sobie zadaje.

Na cmentarz jeździ codziennie. Mogiła jest niewielka, póki co drewniana. Obsadzona kwiatami, które codziennie podlewa. Rozmawia z synem, chciałaby go przytulić. Znów zobaczyć, jak wyprowadza na spacer swoje ukochane psy. Pamięta, jak mówił, że chce zostać wolontariuszem w schronisku. Ale żeby pomagać zwierzętom, najpierw musiał skończyć 14 lat. Dziś to one wchodzą do jej łóżka. To do nich się przytula. To one koją jej ból.

Uznałam - mówi - że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, co tam się stało. Wiem, jak wyglądał jego pierwszy dzień życia, i muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni.

***

W połowie czerwca, po przeanalizowaniu zebranego materiału i wysłuchaniu zeznań świadków, prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Śledczy uznali, że był to nieszczęśliwy wypadek.

W lipcu prace nad wzniesieniem płotu między Letnicą a Brzeźnem mają być kontynuowane.

30 czerwca od porażenia prądem z sieci trakcyjnej zginął we Wrzeszczu 21-latek. Chciał sobie zrobić selfie na wagonie kolejowym.

Opinie (331) ponad 50 zablokowanych

  • Czyli tak (6)

    - monitoring jest psu na budę, bo i tak nikt nie reaguje
    - wstęp na tory i dostęp do wagonów jest swobodny
    - nawet niezwyczajne zachowanie na torach, zabawa, przebywanie tam osób NIE wzbudzają reakcji służb
    - fajny kolega, zobaczył, że kumpel został porażony prądem i nic nie zrobił, tylko pojechał gdzieś i pozwolił kumplowi spaść z wagonu...
    - śmierć następiła z powodu upadku a nie samego porażenia.
    Wnioski kto jest winny wyciągnijcie sami. Ja tylko przypomnę, że nieudzielenie pomocy....itd...

    • 17 31

    • (4)

      Nie wymagaj od 12latka racjonalnego myślenia w trakcie takiego zdarzenia. Był w szoku.

      • 21 9

      • (1)

        No to w szoku powinien biegać przy blokach i drzeć japę. Wiele ludzi tam mieszka

        • 15 2

        • Pewnie współwinny..

          • 1 2

      • Czterolatka potrafiła zadzwonić na 112 i powiedzieć, że jej matka się nie rusza

        a 12-to latek był w szoku i gdzies pokechał

        • 18 4

      • Hmmm...

        12 lat to powinna być 6 klasa Szkoły Podstawowej - z tego co pamiętam to potrafiłem już wtedy udzielić pierwszej pomocy (podstawy) ale to były inne czasy (Zuchy, Harcerstwo, Obozy itp ...)
        Ale tak to jest jak obecnie wychowujemy sobie społeczeństwo kalek, które bez smarfkona ani rusz ...

        • 8 1

    • Nie zapomnij o winie matki

      • 0 0

  • Artykul idealny..To pisal czlowiek? (2)

    Wspanialy wyciskacz lez....Pan Korolczuk ma na prawde talent.

    • 29 7

    • popieram !

      • 4 2

    • Zgadzam się

      To się czyta - a nie przegląda, jak większość notatek na portalach newsowych (niestety także tutaj, chociaż i tak uważam, że trzymacie na prawdę niezły poziom).

      • 3 5

  • Kazdy bawil sie w nie odpowiednich (10)

    Miejscach, ale fakt jedt taki, że teraz młodzi nie mają gdzie iść. Nie ma boisk, placów zabaw, trzepaków ogólnie przestrzeni, gdzie można zrobić np. Fort,nie ma nic, każda wolną przestrzeń betonuja i stawiają bloki bez przestrzeni dla ludzi... Tragedia. Moje kondolencje.

    • 28 36

    • I dlatego idą na wagony lub poprzewracać toi-toie?

      Nie przesadzajmy, dzisiejsze dzieciaki nie marzą o trzepakach. Boiska i place zabaw są.

      • 36 3

    • (3)

      W tej dzielnicy akurat są boiska i place zabaw.

      • 19 1

      • To prawda że są boiska ale.. (2)

        w tamtym czasie przy szkole na Krasickiego było zamknięte. Jak chciałem iść pograć z synem to ochroniarz nas nie wpuścił, bo rzekomo dyrekcja przez sytuację w Ukrainie, obawiała się ataków terrorystycznych! Teraz jest otwarte tylko dla uczniów tej szkoły i jak mój syn poszedł z kuzynem który do nas przyjechał na wakacje, to też go nie wpuścili! Takie tu mamy boiska, tzn. dyrektorka ma fantazje i byleby mieć spokój to najlepiej pozamykać! Place zabaw dla 12-14 latków w Brzeżnie, Nowym Porcie, Letnicy? Pokaż mi gdzie.

        • 5 4

        • W wieku 12-14 lat place zabaw to już tak średnio

          • 5 2

        • W NP jest nowy plac zabaw przy czynnym cmentarzu,bardzo kosztowny.Dzieci tam się nie bawią ,tylko patologia młodzieżowa tam bywa,co widać po skali zniszczeń.

          • 0 1

    • Okej, ale

      12-latek na torach, wcześniej jakieś jezioro zamarznięte, a mama sobie w telefonie grzebie Wyrazy współczucia. Ogromna tragedia. Przestroga dla innych rodziców, by może bardziej zainteresowali się czasem wolnym swoich dzieci i wypełniali im ten czas pożyteczną i przede wszystkim bezpieczną zabawą. Szczególnie, gdy chodzi o dzieci w okolicach 12 lat. To jest jeszcze dziecko..

      • 17 0

    • To nie tylko brak miejsca do zabawy

      Ludziom wrecz przeszkadzają czyjeś dzieci, ludziom przeszkadza to że dzieciaki krzyczą, śmieją się, biegają, grają w piłkę...
      Ludzie zapomnieli jak za dzieciaka chodzili calymi bandami i hałasowali

      • 4 6

    • Jak nie ma boisk i placów zabaw ? Może nie było dekadę temu i wcześniej ale na dziś dzień tego jest.narawdę sporo.Poza tym jest o wiele więcej możliwości i miejsc gdzie dzieci mogą spędzać czas a dla młodych chłopaków których w tym wieku często roznosi energia są kluby MMA siłownie itd.
      Każdy wiek.ma swoje prawa a okres dorastania zawsze się wiązał z niezbyt mądrymi decyzjami jeżeli chodzi o spędzanie wolnego czasu. My na początku lat 90 mając piętnaście lat wchodziliśmy z bulwaru w Gdyni w labirynty kanałów burzowych ..... a to wcale nie była najbardziej nieodpowiednia zabawa . No ale na wchodzenie w miejsca gdzie istnieje ryzyko porażenia prądem jakoś nigdy ani ja ani nikt z moich kolegów nie wpadł.

      • 10 1

    • Jak to nie mają gdzie iść? To kiedyś nie było gdzie iść. W dzisiejszych czasach skate parki, parki kieszonkowe, potworzone parki miejskie, siłownie na otwartej przestrzeni. Wszystkiego w brud. Tragedii matce wspolczuje

      • 12 0

    • Placów zabaw i boisk to jest dzisiaj od groma. Jest też masa klubów sportowych MMA i całej masy innej rozrywki .Tyle że w wieku dwunastu lat zaczynają się rodzić niezbyt mądre pomysły na spędzanie wolnego czasu . My z kumplami w wieku trzynastu lat wchodziliśmy z bulwaru w Gdyni w kanały burzowe co nie do końca było odpowiedzialne a nie była to.najbatdziej głupia zabawa moja i moich kolegów .Na szczęście.od torów pociągów i prądu trzymaliśmy się z daleka

      • 5 0

  • Dajcie dzieciom , wnukom do przeczytania ten artykuł. (1)

    Mają komputery , telefony, tablety. Nie tylko grać, gadać itp

    • 27 1

    • 100% w punkt !

      • 10 0

  • Smutne ......

    • 12 1

  • Nie rozumiem... (4)

    Nie rozumiem, telefon zablokowany przez policję? Podejrzewam, że chłopak sam miał założoną blokadę ekranu. A policja, to nie serwis GSM. Oddali w stanie zastanym. Do tego czepianie się protokołu sekcyjnego. Ja wierzę patologom, którzy po kilku latach studiów medycznych i całej gamie badań, w tym sekcji zwłok, są w stanie odtworzyć przebieg śmierci. Myślę, że zeznanie kolegi, który podejrzewam był w podobnym wieku do poszkodowanego, jest mniej wiarygodne. Może być ubarwione. Do tego ogółem mam wrażenie, że Pani obwinia wszystkich na około za tą tragedię. I oczywiście, nie winię tej Pani. W towarzystwie robi się różne rzeczy w tym wieku. Ale szukanie na siły winy naokoło też jest oburzające. Do tego, czepianie się policjanta o złą przyczynę śmierci. Pewnie tak im to zostało to przedstawione, o ile zszokowany sytuacją chłopak, był w stanie cokolwiek sensownego im powiedzieć. Tragedia i tyle, szkoda chłopa...

    • 67 5

    • (2)

      Ta pani nie szuka winnych, chce jedynie uzyskać odpowiedź na swoje pytania, to też jest potrzebne, żeby przeżyć żałobę a potem resztę życia...
      Po co jest monitoring skoro nikt nie pilnuje? Dlaczego matka nie mogła zobaczyć syna wcześniej? Dlaczego nie poinformowano jej, gdy tylko służby dotarty na miejsce tragedii?

      • 3 4

      • (1)

        Monitoring montujesz dla swojego bezoieczenstea. Nie czyjegos. Byl zamontowany by w razie kradziezy czy dewastacji miec dowod w sprawie a nie by siedzial ktos 24/7 I wypatrywal czy czyjes dzieci nie wlazla na wagony. Wiem wredne ale taka jest prawda.

        • 4 1

        • A wystarczyłoby wyposażyć ten monitoring w prosty system wykrywania ruchu i podpiąć pod alarm. Takie rzeczy potrafi teraz nawet kamerka za 200zł. Wiem, wredne, ale taka jest prawda, że wszystko wszystkim zwisa i powiewa bo koszty bo to bo tamto. Dopóki nie stanie się tragedia.

          • 1 3

    • W moim odczuciu ten kolega mógł po prostu uciec stamtąd w szoku albo ze strachu przed odpowiedzialnością za to co się stało. Bo nie chce mi się wierzyć, że po drodze na przystanek nikogo nie spotkał kto mógłby zawiadomić służby. Powinien drzeć się "pomocy, ratunku!" biegnąc ulicą, a nie jechać do kolegi autobusem. Tak to jest z kolegami w tym wieku niestety. A może to właśnie on tamtego podpuścił, żeby iść na wagony.

      • 6 0

  • Współczucie (4)

    Wyrazy współczucia dla Pani . Teraz niech Pani ,zajmie się czwórką swoich pozostałych dzieci , i tłumaczy o niebezpieczeństwach ,żeby już nigdy w tej rodzinie nie było ,więcej nieszczęść . Mówią czas leczy rany , syn zostanie w Pani pamięci do końca życia , i nie ma co teraz ,roztrząsać co i jak . Życia dziecka pani nie przywróci a żyć trzeba dalej i wychowywać uważnie pozostałe dzieci . Pozdrawiam .

    • 38 2

    • Otóż to (2)

      Matka powinna wykorzystać sytuację i propagować bezpieczeństwo dzieci. To by zadziałało terapeutycznie na nią i przyniosło pożytek społeczeństwu. Trzeba reagować, a nie bezproduktywnie rozpamiętywać i popadać w rozpacz.

      • 11 1

      • (1)

        No właśnie z artykułu wynika, że Pani nie chce, żeby ktokolwiek inny taką tragedię przeżywał. Rozumiem, że jej dociekania sprawiają, że właściciel terenu postanowił zadziałać.

        • 1 2

        • Niech pani nie myśli o innych ,tylko zajmie się swoimi pozostałymi dziećmi ! Uniknie w ten sposób następnej tragedii w swojej rodzinie !

          • 1 0

    • Czwórk???? omg

      • 1 0

  • Myśmy też za młodu wyczyniali różne dziwne rzeczy, szczęście że akurat nikt z mojej grupki czy klasy wtedy nie zginął. (4)

    A ganialiśmy po bliższej i dalszej okolicy (Dolne Miasto, Przeróbka, Stogi, Olszynka) całymi dniami, nie było komórek, laptopów, 500 kanałów w tv, itp. Była ciekawość i fantazja.

    Tak to już jest, nie da się dzieci trzymać pod kloszem. Tzn teraz się już zapewne da, ale co to za dzieciństwo.

    • 19 1

    • ale i w tedy zdarzały się tragedie, pamiętam na Przeróbce- pociag obciął nogę ...( pociąg na nasypie)

      • 9 0

    • (1)

      I co ci po tej fantazji pozostało ?

      • 2 4

      • Choćby doświadczenie życiowe

        I świadomość, żeby przestrzegać własne dzieci przed zachowaniami, które mnie uszły na sucho, a dla nich mogą się skończyć tragicznie.

        • 8 0

    • No chłopie... jak tyś tam biegał jako baniak i przeżyłeś, to znaczy, że jesteś niezły komandos :)

      • 3 0

  • (3)

    Większość z nas robiła w młodym wieku rzeczy, od których ciarki przebiegają po plecach jak np. wchodzenie pod wpływem piosenki Cher "Love on a rooftop" na dach 10 piętrowego bloku np. w czasie burzy, by przeżyć dreszcz emocji i chociaż dotknąć owocu zakazanego, bo przy okazji wejście było przez dorosłych źle zabezpieczone. Przed chwilą obejrzałem "Urodziny młodego Warszawianka", które mnie zawsze wzruszają (ilu młodych ludzi zginęło w Powstaniu). Oby artykuł był przestrogą dla innych, ale czy błędów młodości można uniknąć? Życie trzeba przeżyć, po prostu. Nie wiem czemu, ale przyszły mi teraz na myśl dwie piosenki w interpretacji Barbary Streisand "Memory" oraz "Somewhere".

    • 14 2

    • (2)

      Przypomnieli mi się też taternicy Mieczysław Karłowicz i Dominik Socha. Bez ryzyka nie ma życia, chociaż oczywiście trzeba starać się je zminimalizować.

      • 2 0

      • (1)

        Oczywiście, rozumiem że nikt nie chce, aby śmierć jego bliskiego "poszła na marne". Większość chce nadać sens śmierci bliskiej osoby. Żeby była "ku przestrodze", ale wtedy myślę o opowiadaniu Iwaszkiewicza "Kochankowie z Marony". Polecam też uwadze p. Jadwige Romocka - mamę Morra i Bonawentury, a co z mamą Anody, czy Rudego? Warto wierzyć, że "Somewhere". Ja wierzę... Niech mnie nazywają głupcem, ale ja wierzę. Wierzę!?...

        • 0 1

        • Ostatecznie, koniec końców niech każdy chwyta się tego, co może nadać sens życiu i spokój wewnętrzny. Jadwiga Romocka chciała godnie pochować Zoskowcow. Mama chłopca z artykułu chce wyjaśnić okoliczności śmierci syna. Rozumiem. Jestem głupio mądry z tendencją w stronę głupi. Nie mam prawa wypowiadać się w sprawach, o których nie mam pojęcia.

          • 0 0

  • Jak długo jeszcze sieć trakcji elektrycznej będzie zabijać nasze dzieci? (6)

    Ktoś powinien w końcu coś z tym zrobić!

    • 7 51

    • (1)

      Czyli co zrobić? Zlikwidować sieć?

      • 24 1

      • Zdemontować sieć trakcyjną. Parowozy na tory.

        • 19 1

    • Taaaa....Pociągi na napięcie bezpieczne 24v ;]

      • 14 0

    • Wystarczy że sokiści się wezmą do roboty

      • 2 13

    • tak - zwinąć trakcję !

      • 10 1

    • Tak długo ,jak rodzice zaczną wychowywać i interesować się swoimi dziećmi ! Nauka nie idzie w las ,a bezstresowe wychowanie daje efekty !

      • 14 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane