• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni dzień jego życia". Śmierć 12-latka na torach

Maciej Korolczuk
11 lipca 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem. Poszli na wagony z nudów. Wygłupiali się. Jeden z nich zginął rażony prądem.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Nie doszła, bo nie miała siły.



Stracił równowagę? Chciał się podciągnąć? Złapał odruchowo za drut? A może w ogóle go nie dotknął, tylko znalazł się zbyt blisko przewodów?

Tego już się nie dowiemy.

Wiadomo, że wcześniej się wygłupiali. Wymyślali zabawy, by zabić nudę. I to w ramach zabawy wspiął się na stojący na bocznicy kolejowej wagon. Chwilę później trzask, krzyk. A potem już nie żył.

Piątek, 18 marca



Tego dnia się pokłócili. Miała do niego pretensje, że spotyka się z nieodpowiednimi kolegami. Że wpadnie w kłopoty, zawali szkołę. Po co to komu? Wolała mieć nad tym kontrolę, wiedzieć, co i gdzie robi jej syn. Miała z nim dobry kontakt. Gdy wychodził, brał ze sobą telefon i mały portfel, w którym nosił legitymację szkolną i bilet na autobus.

Lampka ostrzegawcza pierwszy raz zapaliła się trzy miesiące wcześniej. Grudniowego popołudnia wrócił do domu w mokrym ubraniu. Zabroniła mu, ale poszedł z kolegą na łyżwy. Nie na lodowisko, a na zamarznięty staw. Lód się załamał, obaj wpadli do wody. Miał szczęście. Na co dzień chodził do sportowej klasy, był silny i wysportowany. Uratował siebie, wyciągnął też kolegę. Po powrocie przyznał, że miała rację.

Przyszła wiosna. Piątkowe popołudnie postanowił spędzić z kolegami. Gdy wychodził z domu, ona źle się czuła. Przechodziła COVID, leżała w łóżku z wysoką temperaturą. Akurat rozmawiała przez telefon z babcią. Widząc, że zbiera się do wyjścia, zawołała go i podała telefon, by się przywitał i chwilę z nią porozmawiał. Zawsze chciała, żeby miał dobry i regularny kontakt z dziadkami.

Po krótkiej rozmowie rzucił jeszcze w drzwiach: Przekaż dziadkom, że bardzo ich kocham. Z Bogiem, mamo!

To był ostatni raz, kiedy się widzieli.

Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców. Wypadek na torach w Letnicy przeszedł bez większego echa. Informacja o interwencji służb pojawiła się tylko na zamkniętym forum dyskusyjnym okolicznych mieszkańców.

Nie chcę zobaczyć tam innej matki nad dzieckiem



Spotykamy się pod koniec czerwca. Nie w domu, bo tam emocje wciąż są żywe. Na początek prosi o chusteczki, bo pewnie znów poleją się łzy. W ręku trzyma różową filcową teczkę. W środku dokumenty. Niewyraźne zdjęcia, akta, protokół z sekcji zwłok.

Musiałam się z panem spotkać - mówi. Przeczytałam artykuł o płocie, jaki powstaje wzdłuż torów między Letnicą a Brzeźnem. Potem zajrzałam do komentarzy. Byłam załamana tym, co ludzie tam wypisywali. Że płot niepotrzebny, że teraz trzeba będzie chodzić dookoła, że kolejarze wymyślają. Ogólnie - że bez sensu.

A ja straciłam tam syna. Wraz z nim umarł kawałek mojego serca, skończyło się czyjeś życie. Ktoś narzeka, że nie będzie mógł chodzić po torach i skrócić sobie o kilka minut drogi na plażę? Nie darowałabym sobie do końca życia, gdybym - po tym, co mnie spotkało - zobaczyła tam inną matkę klęczącą nad swoim dzieckiem.

Sobota, 19 marca



Nie wrócił do domu, a od rana nie mogła się do niego dodzwonić. Telefon nie odpowiadał, tak jakby numer został zablokowany. Próbowała ona, próbowali inni synowie. Bez skutku.

Ponieważ jednak wyszedł z kolegą, u którego już wcześniej nocował, uznała że porozmawia z nim po powrocie.

A oni "poszli na wagony". Chcieli wykorzystać pierwsze tej wiosny ciepłe popołudnie. Początkowo bawili się w czwórkę. Wchodzili na górki, chcieli przewrócić toi-toia. Dwóch wróciło do domu. Dwaj zostali.

On wspiął się na wagon. Drugi - jak potem zeznał - wszedł za nim dopiero, gdy usłyszał krzyk. Na dachu zobaczył go klęczącego. Miał otwarte, przekrwione oczy. Odchylał się do tyłu. Na prawej ręce miał ślad po silnym oparzeniu.

Ten drugi nie był w stanie mu pomóc. Zwłaszcza że przy sobie nie miał telefonu. Szukał w kieszeni tracącego przytomność kolegi, ale w nerwach nie znalazł aparatu. W szoku poszedł na przystanek, skąd autobusem pojechał do kolegi, z którym się wcześniej bawili. Tam powiedział, co się stało.

Z nim i jego mamą wrócili na miejsce. Kobieta weszła na górę i gdy zorientowała się, co się stało, wezwała pomoc.

Na miejsce przyjechali policjanci, straż pożarna, lekarz. Gdy potwierdzono zgon, zjawił się prokurator i policyjny technik.

***

Telefon zadzwonił dopiero po godz. 20. Mam dla pani przykrą wiadomość, usłyszała w słuchawce.

Telefon od matki kolegi przejmuje policjant i dopytuje o adres zamieszkania. Po chwili zapowiada, że za chwilę będzie tam radiowóz.

Mijają kolejne długie minuty.

Pani syn spadł z wagonu i skręcił kark. Przykro mi - słyszy od policjanta, gdy ten przyjeżdża w końcu pod jej dom. Wcześniej razem z młodszym synem i dziadkami schodzi na dół i czeka przed budynkiem. Trzęsie się, ale nie wie, czy z powodu gorączki, zimna czy nerwów.

W szoku, nie wierząc w to, co słyszy, wraca na górę. Ciało syna zobaczy dopiero za kilka dni. W kaplicy, tuż przed pogrzebem.

To nie były żarty



O tym, co się stało na torach, wiedzą nieliczni. Wypadek przechodzi bez echa w mediach, jedyna wzmianka o interwencji na torach służb ratunkowych pojawia się na zamkniętym forum internetowym mieszkańców Letnicy.

Rusza postępowanie, które ma wyjaśnić "przyczyny i okoliczności zdarzenia". To sucha formułka, którą posługują się śledczy, a dla matki - ostatnie chwile życia jej syna. Chwile, które do dziś pozostają dla niej zagadką.

Zeznania świadków, a w zasadzie jedynego - kolegi - wnoszą niewiele. Nie widział samego wypadku, usłyszał tylko krzyk. Początkowo myślał, że jego kolega się wygłupia, "robi sobie jaja". Dopiero po chwili zorientował się, że to nie żarty.

Przełomu nie było też po przesłuchaniu dyżurnego ruchu.

Szybko reaguje szkoła. Zapewnia pomoc i wsparcie psychologów. System jest przeciążony, więc trzeba korzystać z opieki prywatnej. Wszystkie koszty bierze na siebie dyrekcja.

Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. Prace nad wzniesieniem płotu mają być kontynuowane. Ogrodzenie ma poprawić bezpieczeństwo i zapobiec podobnym tragediom w przyszłości.

Zawiniątko od bociana



Za miesiąc miała być Wielkanoc. Obiecałam mu, że razem kupimy nowego laptopa, wspomina. To miał być prezent na święta. Ten obraz wrócił do mnie w zakładzie pogrzebowym. Miałam wybrać mu komputer, a teraz zastanawiałam się, w jakiej trumnie go pochować. Nie dałam rady. Wybrałam tylko biały kolor, a resztę załatwiła moja przyjaciółka.

W kaplicy nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Tłumaczyłam sobie, że to tylko zły sen, że zaraz się obudzę, otworzę oczy i zobaczę go, jak śpi w swoim łóżku. Wróciły do mnie wszystkie obrazy z jego życia. Przypomniał mi się dzień porodu, jak go pierwszy raz wzięłam na ręce. Był takim małym zawiniątkiem, jakby go bocian Kajtek przyniósł. I tak na niego mówiłam. To był mój Kajtek.

***

Dziś wciąż wie niewiele. Czyta akta, szuka luki i chwili, którą przeoczyła. Ale nie może zrozumieć.

Nie widziała zapisu z kamer monitoringu zainstalowanego wzdłuż linii kolejowej. O jego istnieniu wie z zeznań dyżurnego ruchu. Śledczym mówił, że teren jest prawidłowo oznakowany i tabliczki ostrzegają postronne osoby, że wejście na obszar kolejowy jest zabronione.

Nie umie wytłumaczyć sobie, dlaczego policja potrzebowała kilku godzin, by powiadomić ją o tragedii, a potem wprowadziła ją w błąd, przekazując nieprawdziwą informację o przyczynach śmierci.

Nie rozumie, dlaczego w protokole oględzin i sekcji zwłok lekarze napisali o cechach śmierci nagłej, choć kolega syna zeznał, że on nie umarł od razu.

Nie mieści jej się w głowie, że nikt ze służb na kolei nie zauważył wcześniej, że po torach chodzą osoby postronne, że dzieci biegają po wagonach.

Nigdy nie pomyślała, by ostrzec syna przed zagrożeniem. Zagrożeniem, z którego nawet ona nie zdawała sobie sprawy, bo nigdy wcześniej chłopcy nie mówili, że chodzą się bawić na torach kolejowych.

Po wypadku poszła tam jeden raz. Początkowo nie odważyła się wejść na tory, szła poboczem, po nasypie i niewygodnym tłuczniu. Miejscami przedzierała się przez krzaki, bo bała się, że gdy przekroczy szyny, porazi ją prąd i osieroci czterech pozostałych synów. Chciała sprawdzić, czy teren jest rzeczywiście oznakowany. Na więcej nie miała siły.

Pierwszy i ostatni dzień życia



Dziś próbuje otrząsnąć się z szoku, bólu i rozrywającej tęsknoty. Nie jest w stanie jeszcze wrócić do pracy. Nie jest w stanie uporządkować rzeczy po zmarłym synu. Na szafce wciąż stoi jego hulajnoga. Ostatnio znalazła też jego ulubioną czapkę, która wiosną się gdzieś zapodziała, a teraz nagle odnalazła. Ma też jego telefon, zablokowany przez policjantów, być może skrywający odpowiedź na wszystkie pytania, jakie sobie zadaje.

Na cmentarz jeździ codziennie. Mogiła jest niewielka, póki co drewniana. Obsadzona kwiatami, które codziennie podlewa. Rozmawia z synem, chciałaby go przytulić. Znów zobaczyć, jak wyprowadza na spacer swoje ukochane psy. Pamięta, jak mówił, że chce zostać wolontariuszem w schronisku. Ale żeby pomagać zwierzętom, najpierw musiał skończyć 14 lat. Dziś to one wchodzą do jej łóżka. To do nich się przytula. To one koją jej ból.

Uznałam - mówi - że nie spocznę, dopóki nie dowiem się, co tam się stało. Wiem, jak wyglądał jego pierwszy dzień życia, i muszę wiedzieć, jak wyglądał ostatni.

***

W połowie czerwca, po przeanalizowaniu zebranego materiału i wysłuchaniu zeznań świadków, prokuratura umorzyła śledztwo, nie dopatrując się znamion przestępstwa. Śledczy uznali, że był to nieszczęśliwy wypadek.

W lipcu prace nad wzniesieniem płotu między Letnicą a Brzeźnem mają być kontynuowane.

30 czerwca od porażenia prądem z sieci trakcyjnej zginął we Wrzeszczu 21-latek. Chciał sobie zrobić selfie na wagonie kolejowym.

Opinie (331) ponad 50 zablokowanych

  • Wyrazy współczucia dla mamy (3)

    Oby faktycznie z jej relacji wyciągnęli wnioski i coś się zmieniło, aby zapobiec kolejnej tragedii.

    • 66 17

    • Oby rodzice wysunęli wnioski że dzieci trzeba pilnować !

      • 31 7

    • Tak wystarczy wszystkie

      linie kolejowe w Polsce ogrodzić płotem i wówczas nikomu nic sienie stanie, najlepiej takim jak przy granicy, jest doświadczenie.

      • 2 3

    • Współczuję, ale nie rozumiem matki, dlaczego nie zareagowała, jak syn nie wrócił wieczorem do domu. To, czy 12-latek nocuje u kolegi każdorazowo powinni ustalać ich rodzice.

      • 12 0

  • Opinia wyróżniona

    Nieszczęśliwy wypadek (10)

    Można rozumieć Pani frustrację i bardzo współczuję utraty dziecka. Musi to być ogromny cios powodujący zmianę życiową i nikomu tego nie życzę. Czytając jednak artykuł, uważam że nie ma sensu obwiniać wszystkich dookoła, bo nie można było tego przewidzieć. Każdy z nas był młody i miał różne pomysły, które mogły się zakończyć tragicznie, ale w takim wieku nikt sobie nie zdawał z tego sprawy. Napięcie w sieci trakcyjnej jest ogromne. Uważam , że obwinianie soku, policji czy innych służb jest tutaj bezzasadne. Nikt na pstryk nie może przyjechać i być wszędzie. Niestety dopiero po takiej tragedii można jakoś zadziałać (np wybudować płot). Życzę Pani rzece wszystkim wytrwałości i spokoju!

    • 245 3

    • (2)

      Zawsze jest tak że rodzice szukają winnych na siłę wszędzie ale nie u siebie!

      • 50 5

      • jak stracisz dziecko to zrozumiesz. to normalna sytuacja, że własnie dzieje się w ten sposób.

        i tak, pamietam jak za dzieciaka robiłem takie rzeczy, że dziś bym chyba umarł na zawał. to nie oznacza, że możesz pisać takie bzdury

        • 6 19

      • Małolat podjął decyzje i napotkał ich skutki. Niestety. Dwaj koledzy widać odpuścili, on trwał w uporze

        Zdziczenie dzieci coraz większe. A poza tym, co to za "nocowania" w tym wieku? Jeszcze kilka lat temu nocowań domagały się dziewczyny może 14-latki, a kilkanaście lat temu 16-latki. Wiadomo, o co chodzi. Ale chłopcy 12 lat ?

        • 5 9

    • Co zmieni płot?

      Przez płot też można przejść, czy tutaj jest problem? Na pewno nie.

      • 39 5

    • (3)

      To najwyraźniej nie przeczytałeś artykułu. Tutaj nie ma obwiniania tylko zadawanie pytań o nieścisłości. A stwierdzenie, przy czynnym monitoringu, że doszło do nieszczęśliwego wypadku to bardzo ciekawa interpretacja. Ciekaw jestem, czy gdyby któryś wyciągnął puszczę farby i zaczął bazgrać po wagonach to w jakim odstępie czasu nastąpiła by interwencja ochrony.
      I jeszcze, każdy z nas robił głupoty w dzieciństwie, każdy z nas spotkał się z większym lub mniejszym niebezpieczeństwem i chodzi o to byśmy potrafili zapobiegać takim sytuacjom. Tłumaczenie, że sam jest sobie winien jest nie tylko okrutne dla matki, jest także świadectwem braku społecznej odpowiedzialności.

      • 13 12

      • Przecież to jest festiwal obwiniania i szukania dziury w całym.
        Jedyne do czego można się przyczepić, to to, że nikt tej Pani nie wytłumaczył wszystkiego krok po kroku.
        A może wytłumaczył, a ona nie zrozumiała lub nie chciała zrozumieć.

        • 23 5

      • (1)

        Dwunastolatek to nie przedszkolak. Tragedia matki będzie się za nią wlokła do końca życia, ale przestańmy klepać, że zginęło nieświadome zagrożeń dziecko. Niech pierwszy rzuci klawiaturą ten, który za dzieciaka nie zrobił czegoś zabronionego czy niebezpiecznego, a po wszystkim nie miał radochy, że nic się nie stało, chociaż wszyscy mówili, że nie wolno.

        • 13 4

        • I to ma dowodzić świadomości dwunastolatka? Że miał "radochę"?

          • 0 3

    • ten wypadek moze otworzy innym matkom oczy i zaczna sie interesowac co robia ich dzieci lazac po osiedlach i dokonujac

      bardzo czesto roznego rodzaju przestepstw i wykroczen, od bazgrania na murach do kradziezy i rozbojow

      • 7 2

    • Mozna przed

      Nie wnikam w ten konkretny przypadek ale jeżeli można po to i można przed. Inteligencja i odp sluzby powinny takie rzeczy przewidywać

      • 1 2

  • (1)

    Straszna tragedia dla matki, ale tutaj winne były wyłącznie te dzieci które weszły tam gdzie nie powinny. Szukanie winnych w pracownikach kolei jest przesadą, czy oni mieli pilnowac czyjegoś dziecka? Czy gdyby było oznakowanie o niebezpieczeństwie chłopcy by tam nie weszli...? Oczywiście że by weszli...

    • 88 2

    • Typowe, po tragedii obwiniaja rodzice wszystkich tylko nie siebie!

      • 29 0

  • Opinia wyróżniona

    Nie pierwszy raz... (9)

    Płot jest potrzebny by małe, nieświadome niebezpieczeństwa dzieci, nieświadome zwierzęta nie trafiły pod koła pociągów. Dla myślącego, młodego człowieka nie jest przeszkodą. Jeśli zechce zrobić coś głupio to i tak zrobi. Sam też robiłem głupoty gdy byłem młody. Nie szukajcie wytłumaczenia w braku ochrony, monitoringu , zabezpieczeń. To nigdy nie będzie chronić przed głupimi decyzjami. Głupim decyzjom trzeba zapobiegać w szkole, w domu, wśród mądrzejszych kolegów. To zawiodło.

    • 318 16

    • Małe, nieświadome dzieci (1)

      nie powinny same bawić się w tym miejscu. Tyle w temacie.

      • 44 8

      • Większe, świadome też nie powinny.

        • 36 0

    • > Płot jest potrzebny by (.), nieświadome zwierzęta nie trafiły pod koła pociągów

      W Polsce, jak podejrzewam, parę tys. km linii kolejowych przebiega przez las.
      Jesteś producentem siatki ogrodzeniowej? ;>

      • 31 10

    • Osmieszyles sie

      Byles tam? Zdajesz sobie sprawe, jak wyglada tamtejszy ruch kolejowy?
      A na plotek szybko ulegnie rozbiorce, bo sa tacy ktorzy ostrza na niego zeby, a noca tam cisza i spokoj, hehe.

      • 11 2

    • (3)

      niedaleko tego miejsca dokładnie na ul Reja jest przejście przez tor kolejowy(dawniej były dwa tory gdy kursowała jeszcze SKM). Obok spore osiedle i z pewnością dużo dzieciaków i młodzieży. Nie słyszałem o żadnym wypadku w tamtym miejscu mimo że dodatkowo była tam bocznica. Ktoś powie - nie było możliwości wejścia na wagon? Nie do końca prawda gdyż był jeszcze tor wyciągowy( między przystankiem Gdańsk Kolonia a właśnie przejściem na Reja) i czasem stały tam wagony.

      • 10 0

      • W latach 90 tych pod koniec był wypadek śmiertelny właśnie tam (2)

        Ktoś mądry podobno wchodził na słup kolejowy i złapał się przewodu

        • 2 0

        • (1)

          Równie dobrze może ktoś wchodzić na słup tramwajowy i w związku z tym mamy ogrodzić torowiska tramwajowe?

          • 10 1

          • Nie napisałem żeby coś ogradzać bo to nierealne

            Tylko napisałem że na Reja był śmiertelny wypadek . I tyle

            • 2 1

    • małe, nieświadome niebezpieczeństwa dzieci,

      siedzą przy rodzicach

      • 0 0

  • (3)

    Nie rozumiem co się dzieje z tymi dziećmi, czy nie potrafia się dzisiaj normalnie bawić?

    • 35 10

    • Co oznacza normalnie? (2)

      Przypomnij sobie swoje zabawy z dzieciństwa

      • 4 4

      • (1)

        No nie przypominam sobie żebym chodziła po torach, wspinała się na wagony kolejowe czy demolowała toy toye...

        • 11 2

        • A ja bawiłam się głupio...

          Ja na wagony nie wspinałam się, ale na tory wchodziłam. Jak byłam w 7 klasie takie zawody robiłyśmy, która dłużej na torach poleży przed nadjeżdżającym pociągiem. Bardzo głupie to było, miałyśmy jednak więcej szczęścia niż rozumu, nic nam się nie stało. Teraz jestem nauczycielką 40plus i mam duże zrozumienie dla dziecięcych pomysłów, choć ile mogę, to ostrzegam.

          • 1 0

  • (1)

    N Morenie to samo, po torach notorycznie biegają dzieciaki, rzucają kamieniami na szyny i w pociągi... ja sie pytam gdzie są rodzice tych dzieci???

    • 54 2

    • zaplątali się w sieci

      dziecko z domu - jest czas na fejsiki i granie

      • 5 0

  • Też byliśmy młodzi, ale tak dziwnych pomysłów to nie mieliśmy (2)

    Były nieprzekraczalne granice.

    • 50 10

    • bo rodzice Was przestrzegali i tłumaczyli- i to są właśnie te granice! (1)

      przypominam sobie moje dzieci w tym wieku- same po za domem, co robią? jak się zachowują? czy są bezpieczni? czy nie krzywdzą innych? zawsze starałam się rozmawiać, co robili gdzie byli? jak było?

      bo to nie są dorośli, to jeszcze dzieci z różnymi " pomysłami", często zagrażającymi ich życiu!

      • 11 0

      • Przestrogi rodziców

        Jestem 50. latkiem. Od małego rodzice wpajali mi, podając też przykłady sytuacji ze swego życia, żeby wystrzegać się pewnych zachowań, bo może się to skończyć tragedią. W znacznym stopniu ograniczyło to moje skłonności do brawury, mimo to jednak zrobiłem jako dzieciak kilka bezdennie głupich rzeczy i z perspektywy lat oceniam, że chyba tylko Opatrzności zawdzięczam to, że nadal żyję. Dziecko to dziecko, ma swoją fantazję - jednemu głupota ujdzie na sucho, a drugie tragicznie kończy żywot. Niestety nie da się uchronić wszystkich i przed wszystkim.

        • 8 0

  • Winny jest niestety on sam (5)

    Winę za to co się stało ponosi sam chłopiec i jego matka która jak widać nie była w stanie go upilnowac. Szukanie winnych w pracownikach koleii czy policjantach to tylko próba usprawiedliwienia samej siebie i wbicia sobie do głowy ze przecież ja zrobiłam wszystko, a to system i ludzie zawinili... NIE to brak świadomości u dziecka na temat zagrożeń i brak zdrowego rozsadku

    • 114 11

    • (3)

      12 latka chcesz pilnować? Ciekawe jak? To już jest młody samodzielny człowiek. Miał po prostu mega pecha.

      • 3 25

      • Tak, a co? Zdziwiony, że tak mozna i należy? (1)

        • 12 0

        • Taaa jasne

          Można przecież trzymać dzieciaka na smyczy, albo przykuć do kaloryfera. Tak już jest, że będąc w grupie rówieśników rozum gdzieś się nagle ulatnia, a górę bierze chęć zaimponowania kolegom, albo dziewczynie i tego się nie przeskoczy. Jednemu się uda, a drugiemu nie. Ot, selekcja naturalna i nic ponadto.

          • 3 5

      • 12-latek jeździł po cienkim lodzie i wpadł, nocował u kolegów bez powiadomienia matki, przewracał toitoie, a jak wlazł na wagon i dotknął trakcji to miał mega pecha...

        • 18 0

    • To jest wyparcie.

      Kobieta nie może znieść myśli że miała syna i**otę lub że ona popełniła błędy wychowawcze. To normalne zachowanie. Wszyscy dookoła winni, my świeci.
      Podobne zachowanie wykazywał Jacek Rempała po śmierci swojego syna Krystiana. Rozpoczął nagonkę na Kacpra Worynę, że startował z kontuzją i że spowodował wypadek. Wszystko po to żeby odsunąć myśl że to on sam był winien gdyż nie dopilnował zapięcia kasku przed wypuszczeniem zawodnika na tor. Kask spadł, chłopak zginął waląc na prędkości głową o tor. Dla ojca to nie do przyjęcia że mógł zawinić więc to wypiera i szuka winnych.

      • 20 1

  • budować płot jak nakjszybciej (1)

    i nie słuchać inwestorów z letnicy

    • 20 40

    • Co zmieni płot?

      Kolejna atrakcja do przeskoczenia, przecież zakazany owoc bardziej smakuje.

      • 23 1

  • Opinia wyróżniona

    Niestety, robienie głupot w tym wieku to norma. Chyba każdy przez to przechodził... (25)

    My chodziliśmy po bagnach, bo mieliśmy je w pobliżu. Wszystko było ok, do czasu....jednemu się nie udało. Ale nikt bagien po tym wypadku nie grodził, głupie zabawy umarły własnym życiem. Tylko że wtedy wszyscy się znali, wszyscy wiedzieli co się stało koledze.

    • 389 22

    • To nie norma jak piszesz (9)

      • 17 62

      • to nie normalne co piszesz. Jak miales dziecinstwo zabunkrowane, to zostaw juz internet (8)

        • 12 26

        • To jest norma... (3)

          Praktycznie co 2 dzień po szkole chodziliśmy "na rury" ciepłownicze - od tak, żeby przejść kawałek od obecnej pętli tramwajowej na Chełmie do kościoła. I nie mieliśmy 'w ekipie' żadnych patusów ani nic takiego, wszyscy średnia 5.0 i wyżej.
          To cud, że nikt nigdy nie spadł i nie skręcił nogi albo gorzej...
          Ogrodzenie było, co z tego, omijało się... były też inne zabezpieczenia, przechodziło się po nich 'patentem' albo wskakiwało na rury 'z górki' kawałek dalej... Wszyscy chodzili, chłopaki dziewczyny - cała paczka.

          Mieliśmy boiska, place zabaw itp... ale to było po prostu lepsze, ciekawsze...

          Wracając do płotu: płot nic nie da, wyrzucone pieniądze w błoto, po miesiącu ktoś go rozetnie i i tak będą ludzie przechodzić... Wiem z doświadczenia. U ciotki na Oruni jest taka sytuacja (w zasadzie była, póki nie postawili paneli wyciszających - ale ludzie i tak chodzą codziennie przez tory... oraz przy zamkniętym szlabanie (już po podniesieniu kar za to wykroczenie do 2500zł)...

          Płot niestety nic nie da - poza odrobiną spokoju dla Szanownej Pani.

          • 43 3

          • Pamiętam te rury ciepłownicze , mieszkałem w pierwszych blokach na Biegańskiego i w drodze do 47-ki trzeba było dojść właśnie po tych rurach. Budowali wiele lat sklep SAM ( także na Biegańskiego) ,to dla dzieci był obiekt zabaw i innych rozrywek...niekoniecznie bezpiecznych ale kto wtedy na to zwracał uwagę.

            • 2 0

          • My lataliśmy po budowach okolicznych. Też nie było wśród nas patologi, po prostu chęć zabawy w betonowych kręgach, schodzenie do wykopów, łażenie po rusztowaniach. Trochę szczęścia, trochę wyobraźni. Tu zabrakło szczęścia i wyobraźni. Niestety tak zbudowany jest ten swiat

            • 1 0

          • Mieliście szczęście. W ogromnych rurach, przygnieciony, zginął mój kolega z podstawówki. Inny spadł z ruin mostu i się utopił. Co nie przeszkodziło chojrakom skakać do Motławy z najwyższej belki przy Kamiennej Śluzie ani jeździć rowerem po dachu wieżowca. Ulubionym sportem było przechodzenie po rurze nad Motławą...

            • 1 0

        • Normą jest być normalny (3)

          Od młodości. Tego bynajmniej uczą normalni rodzice i normalni nauczyciele. Kwestia czy się to przyswoi czy nie.

          • 3 17

          • Ciebie nauczyli? (1)

            Polskiego na pewno Ciebie nikt nie nauczył. Tym "bynajmniej" przekomicznie się ośmieszyłeś :)
            Zapewne już wtedy nikt Ciebie nie lubił, to nie miałeś z kim głupot robić.

            • 3 4

            • Ty pewnie od zawsze byłes zarozumiały ;) jego wpis mi się bardziej podoba niż twój ;) może dlatego że miałem 5 z matmy i 3 z polskiego ;)

              • 0 0

          • Rodzice uczą ale wszystko robisz tak jak mówią. Czy nie próbowałeś czegoś sprawdzić jak to będzie gdy np. wrzucisz do ogniska dezodorant. Zawsze mówiłem że jesteś pod blokiem na boisku???? Naprawdę?

            • 1 0

    • Dokładnie (4)

      Pamiętam jak w latach 90-tych chodziło się z kolegami do lasku w Brzeźnie gdzie znajdowały się głębokie zbiorniki z wodą,pewne razu było o krok od tragedii... A mamie się mówiło że będziemy z bratem przed blokiem na trzepaku... pozdrawiam.

      • 58 5

      • (2)

        Tak właśnie było. Każdy chyba to przechodził. Niestety nastolatkowie w tym wieku nie mają świadomości co może się wydarzyć.

        • 40 4

        • serio? wystarczy raz czy dwa sie przekonac jak odczuwasz dotkniecie transformatora urzadzenia domowego by (1)

          nie byc tak głupim zeby pchac sie pod ogromne transformatory.

          • 8 8

          • Ty tak serio?

            podłączasz dzieci pod transformator by poczuły zagrożenie? :)
            I co jeszcze? Nacinasz nożem, żeby się same nie skaleczyły?
            Zrzucasz z drugiego piętra, by z ósmego się nie zabiły. Powodujesz z nimi wypadek samochodowy przy 50 km/h by nie szalały 150 km/h?
            Przecież opcji kontuzji/śmierci jest mrowie. Nie jesteś w stanie przewidzieć co dzieciakom do głowy przyjdzie. No chyba że pod kloszem zamykasz.

            • 10 3

      • Też robiliśmy mase niebezpiecznych rzeczy

        Wtedy człowiek zdawał sobie sprawę z tego, że coś może się wydarzyć. Ale nigdy nie brało się najgorszego pod uwagę. Taki wiek. A osiedle na poniemieckiej jednostce doświadczalnej dawało wiele "możliwości". Chodzenie po podziemnych bunkrach, zabawa w ganianego na osuwiskach klifu, skoki do wody z torpedowni wysokość 2 piętra, przechodzenie na teren jednostki wojskowej na tzw. Małpi gaj (tor przeszkód dla żołnierzy), eksplorowanie nieczynnych i niezbazpieczonych budynków wojskowych, oglądanie lotów MiGów leżąc w trawie kilka metrów od pasa. Moglbym długo wymieniać... miał człowiek szczęście, że nic się nie wydarzyło a często było bardzo blisko. Uroki dzieciństwa i takie wspomnienia ma bardzo wielu wychowanych na tej dzielnicy

        • 16 1

    • ale wiecie, ze nie na tym polega dobry kontakt?

      "Miała z nim dobry kontakt. Gdy wychodził, brał ze sobą telefon "

      Co do miejsc na zabawy to rozumiem, ze budujac kolejne betonowe klocki deweloper nie zaoferowal nic co dalo by zajecie dzieciom, mlodziezy i dorosłym?

      Ja mialem w poblizu normalne place zabaw, las, dom kultury.. Ty sie ryszard wychowywales na Zulawach?

      • 6 16

    • oj robiło się głupoty, aczkolwiek do prądu miałem większy szacunek (7)

      zostałem już uświadomiony że dochodzi do skurczu mięśni i nie da się puścić co i tak nie było dla mnie wystarczającym powodem by nie robić z kumplami zakładów kto dotknie kabli z rozwalonego gniazdka na klatce które od tak sobie sterczą. Oczywiście dotykaliśmy tylko palcem tak by to przez niego przeszedł prąd. Nikogo to co prawda nie zabiło ale nie umniejsza to naszej głupocie, wtedy w 1991 r. 10 latków.

      • 15 0

      • Prąd z gniazdka Cię nie zabije - proszę nie testować ;] (5)

        Po pierwsze natychmiast wywali korki - te nowego typu, różnicowo-prądowe. (powinien być jeden na obieg, chroni ludzi).
        Po drugie, zanim dojdzie do nieodwracalnych uszkodzeń prędzej przepali się gniazdko/przewód 2.5mm2 (no chyba, że ktoś mądry inaczej wrzucił na bogato 10mm2 do gniazdek, to winszuję głupoty).

        • 1 19

        • Że też ci śmiertelnie porażeni nie wiedzieli, że ich nie zabije. Setki osób porażonych w łazienkach, pralniach, garażach - w tym nasz kolega z pracy. Od kiedy instaluje się "różnicówki"? - całe stare budownictwo nie ma nawet przewodów PE, mnóstwo instalacji aluminiowych, nadal z bezpiecznikami topikowymi, o najróżniejszych prowizorkach nie wspominając.

          • 26 0

        • w latach 90 nie wywalało korków od takich numerów :D

          • 10 0

        • Oczywiście że zabije! To szkodliwy i głupi komentarz (1)

          Jak się człowiek podłączy między fazę a neutralny, tak samo jak normalne urządzenie, a do tego jest nieuziemiony (stoi na wykładzinie albo parkiecie) to skąd różnicówka ma wiedzieć że to człowiek jest podłączony a nie lampa? Różnicówka nie jest magicznym urządzeniem wykrywającym porażenie człowieka, ona jedynie wykrywa prąd uciekający do ziemi. Po drugie skąd ten pomysł z przepaleniem przewodów, skoro różnicówka chroniąca człowieka wyłącza przy 30 mA, a kabel 2.5mm wytrzymuje spokojnie 16A?

          • 22 0

          • hola hola...

            Wy zakładacie, że dana osoba CHCE się zabić - równie dobrze mogę napisać:
            zabije Cię autobus jak pod niego wskoczysz...
            Ale generalnie NIE zabijają nikogo autobusy, prawda?

            • 0 6

        • Moja ciocia zginęła na skutek przypadkowego porażenia z gniazdka

          Z prądem nie ma żartów, nawet w domu.

          • 3 0

      • Nie wszędzie da się płot postawić a i on nie zatrzyma śmiałków

        Ja nabrałem w UK. szacunku aby nie przechodzić przez nasyp z torowiskiem dla pociągów. Dlaczego ? Gdyż zobaczyłem tabliczkę 1000 funtów kary.

        • 2 0

    • Kazdy głupek bedzie głupka usprawiedliwiał wiec nie głupota nie jest normą.

      • 2 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane